W ramach Festiwalu „Maj z muzyką dawną”, w sali reprezentacyjnej Ratusza w Ząbkowicach Śląskich, pod koniec maja br. miał miejsce niezwykły pod każdym względem koncert. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że było to muzyczne święto dla patriotów i miłośników polskiej kultury i historii.
Przed nielicznym (niestety) gronem melomanów wystąpił Jacek Kowalski ze swoim zespołem grającym na instrumentach dawnych, a przede wszystkim z wciąż niedocenianym i jednocześnie bardzo szlachetnym zarówno muzycznie, jak i werbalnie repertuarem pieśni polskich. Koncert nosił tytuł „Taniec Rzeczypospolitej, czyli głosy Insurekcji Anno 1794, w jej 220-lecie”. Były więc bardzo liczne historyczne konteksty związane z epoką, w której Polacy podejmowali – jak wiemy z podręczników z różnym skutkiem – wysiłek podniesienia Ojczyzny do kategorii wielkich europejskich państw. Nie był to jednak tylko czas wolnościowych zrywów, ale i okres pełen zwyczajnych ludzkich relacji, w których nie brakowało i jasnych, i ciemnych ich aspektów. To wszystko opowiadane przez Jacka Kowalskiego oraz śpiewane przez niego przy akompaniamencie Anny Śliwy (skrzypce) oraz Henryka Kasperczaka (gitara i lutnia XVIII-wieczna), przeniosło przybyłych na koncert w zupełnie inną estetyczną i duchową rzeczywistość związaną z miłością do Polski i miłością między ludźmi.
Niektóre z wykonywanych utworów skłoniły publiczność do włączenia się w śpiew, przez co w dotąd chłodnym i nieznanym od tej strony wnętrzu ząbkowickiego Ratusza, stało się cieplej i bardziej domowo. Trzeba zresztą przyznać, że sam pomysł wprowadzenia się z koncertem do Ratusza, był wyjątkowo trafnym posunięciem ze strony organizatorów wydarzenia. Gdy więc zabrzmały słowa „Hymnu do miłości Oyczyzny”: >> Święta miłości kochaney Oyczyzny, Czują się tylko umysły poczciwe; Dla ciebie ziadłe smakują trucizny, Dla ciebie więzy, pęta nie zelżywe; Kształcisz kalectwo przez chwalebne blyzny, Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe; Byle cię mozna wspomodz, byle wspierać, Nie żal żyć w nędzy, nie żal y umierać. << – nie było kogoś, komu łza w oku nie zakręciła się.
Krzysztof Kotowicz