Nie chcę tam iść… Oby okazało się, że to nie jest potrzebne, że nadal mogę być wolna. Przecież to boli. Słyszałam to od tylu znajomych, ale muszę. Miałam dziwne przeczucie, że tego potrzebuję, wbrew mojej woli.
Zjawiłam się w tym miejscu. Zastałam tam dwóch mężczyzn, którzy najwyraźniej z czegoś żartowali. Czyżby ze mnie? Czyżby śmieszyło ich to, że się boję? A może zadawanie bólu niewinnym sprawia im przyjemność? Nie chciałam myśleć w takich kategoriach, ale adrenalina robiła swoje. Zawładnął mną dziki instynkt. Instynkt ucieczki. Zrobiłam krok do przodu, mężczyźni zamilkli. To jeszcze bardziej napawało mnie strachem! Przed następnym krokiem zawahałam się. Oderwałam jedną nogę od lepiącego podłoża, już miałam ją postawić o krok bliżej tego urządzenia, ale… Nie, to silniejsze ode mnie. Cofnęłam się. Cała dygotałam ze strachu. Zaczęłam się zastanawiać, co tu w ogóle robię? Przecież zbliża się apokalipsa mojej wolności, wiem to! Tych dwoje zaczęło coś do mnie mówić. Nie byłam jednak w stanie ani ich zrozumieć, a co dopiero im zaufać.
Odwróciłam się, jednak drogę torował mi jeszcze inny człowiek, tak mi bliski. Jak on może mi to robić!? Dlaczego akurat on, tego już nie zniosę! Niemalże siłą zaciągnęli mnie do następnego pomieszczenia. Wiara w ludzi prysnęła jak lustro rozbijane dwutonowym głazem.
Osiągnęli cel. Udaję spokój, nie ruszam się i czekam na kolejny ich krok. Naradzają się. Mam nadzieję, że nie rozmawiają o tym, jak mnie zjeść. Każda sekunda wydawała mi się wiecznością, a co dopiero te dziesięć minut, przez które czekałam. (Z matematyki dobra nie jestem, ale wiem, że minuta ma aż sześćdziesiąt sekund) Jeden mężczyzna podszedł do mnie i zaczął mnie wyciszać duchowo. Potrafił działać na moją psychikę. Jednak jego ton głosu jeszcze bardziej budził we mnie lęki. Włożyli mi to „coś” do pyska. Protestowałam, ale znali różne sposoby. Byłam bezbronna. Teraz jakoś przestali mnie uspokajać, głaskać. Przyszła pora na brutalne gesty. Bolało. Hałas dobiegający zza pewnej ściany jeszcze bardziej podsycał moje lęki.
Od tej chwili zostałam nazwana „koniem zajeżdżonym”. Od chwili, gdy ten metal tkwił w moim pysku i był używany do zadawania bólu.
Tekst i grafika:
Agata Dymała