Perfekcja, to mało powiedziane, ale trudno jest znaleźć precyzyjniejsze określenie dla sztuki teatru lalek, jaką zademonstrował Nori Sawa – japoński twórca i aktor przed publicznością, która oglądała spektakl w drugim dniu II Świata na Sznurkach i Czempurytach. To było – dla mnie – absolutnie fenomenalne zetknięcie z wielowymiarową teatralną maestrią.
Najpierw – zapowiadane przez VVENA.PL – przedstawienie pt. „Las” na oparte motywach starej, japońskiej legendy. Ranny żołnierz ucieka przed wrogami, z którymi stoczył bitwę. Będąc w mrocznym lesie lasu, traci przytomność. Znajduje się na linii pomiędzy życiem i śmiercą, gdy niespodziewanie pojawia się przed nim kobieta. Ona wabi go, on unosi się z nią w niebo. Wtedy zauważa swoje leżące na ziemi poranione ciało. Doznaje potrzeby powrotu i opuszcza kobietę. Ta odchodzi, a on – już zdrowy – budzi się. To, co oglądaliśmy na scenie było wirtuozerią lalkarstwa. Niewerbalność spektaklu wyostrzała każdy, nawet najmniejszy gest ukazywany przez lalki. Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, iż oboje lalkowych bohaterów, mimo kontrastowego w stosunku do współczesności wyglądu, było wyjętych z sytuacji znanych nam z tzw. „naszych czasów”. Jak często po dniu pracy wracamy znużeni, (jak to się mówi potocznie „zmasakrowani”) problemami, z jakimi musimy się uporać. Czasem skłonni jesteśmy myśleć o chwilowej choćby ucieczce od codzienności i o spotkaniu kogoś, kto uwolni nas od tych ciężarów. Bywa, że ludzie (młodsi i starsi) szukają czegoś, co ma pomóc w ucieczce. Nie chcąc ulec, pragnąc rzeczywistego zwycięstwa nad przeciwnościami lub słabościami, nie możemy się zdać na działanie innych, na pozorne antidotum. Musimy powstać, wrócić do siebie i iść dalej.
To było najpoważniejsze i najważniejsze zarazem przesłanie japońskiego artysty. W – drugiej części – drugiego dnia – drugiego festiwalu sztuki teatru lalek, jaki odbył się z inicjatywy Teatru w Kłodzku, Nori Sawa pokazał kilka etiud lalkarskich. Na scenie oglądać mogliśmy krótkie i dłuższe, proste i złożone moralitety. Każdy poświęcony innej ważnej wartości: o sięganiu po ideały, o poszukiwaniu tego, co piękne, o odnajdowaniu tego, co jest trwałym dobrem oraz o tym, co prawdziwe lub prawdę udaje. To są moje zupełnie subiektywne interpretacje scenek, w jakich Nori Sawa pozwolił nam poznać bogactwo form, jakimi posługuje się mistrz teatru lalek. Znana każdemu z nas bajka o czerwonym kapturku, jako ostatnia etiuda prezentowana tego wieczoru, ujawniła nadzwyczajną treściową pojemność i zarazem potencjał absorbowania środków wyrazu, jakim może przemawiać do widza teatr lalek.
Nori Sawa, urodzony w Sapporo, obecnie ma swoją twórczą siedzibę w Pradze. Dał się poznać publiczności w ponad 25 krajach w Europie, Azji i Ameryce. Inspiruje się literaturą klasyczną, tą europejską i tą związaną z jego ojczyzną. Jednym z jego dzieł była scenografię do spektaklu „Tristan, Izolda”, jaki był wystawiony przez Teatr w Kłodzku, o czym w 2013 r. pisałem na VVENA.PL Tym razem jednak ten wybitny w skali światowej twórca teatru lalek osobiście animował postaci, poprzez co niemalże nie używając słów, zaprosił widzów do zastanowienia się nad ważkimi pytaniami: dokąd zmierzamy?, czym się inspirujemy?, za kim podążamy? Kto jest naszym przewodnikiem i czym nas przekonuje. Nori Sawa zostawił, nas widzów, z tymi kwestiami do rozstrzygnięcia – nie udzielił prostych odpowiedzi. I jeszcze jedna konstatacja, której nie wolno mi pominąć: Nori Sawa odnosił się do publiczności z niezwyczajnym szacunkiem. I nie myślę tu jedynie o głębokich japońskich ukłonach na zakończenie widowiska. Artysta był oddany przesłaniu, jakim chciał obdarować widzów.
Relacją z tej właśnie części tegorocznego Świata na Sznurkach i Czempurytach chcę zakończyć wczorajsze i przedwczorajsze spostrzeżenia zwykłego widza. Może udało mi się oddać choć tyle przeżyć, aby nawet tym, którzy nie oglądali kolejnych przedstawień, zasiać pragnienie obejrzenia i doświadczenia spektakli, które – mam nadzieję – będziemy mogli wspólnie odebrać za rok.
Krzysztof Kotowicz
PS: ciąg dalszy …za rok. Tego sobie życzmy i o to proszę. Zwracam się tymi słowami do Pana Michała Tramera – animatora Świata na Sznurkach i Czempurytach oraz do wszystkich osób i instytucji, które pomogły w realizacji tego cennego kulturalnego przedsięwzięcia.