Mroźny klimat Norwegii otulony został płaszczem zagadki morderstwa. Seryjny morderca? A może psychicznie chory zabójca? Kto wie co tak naprawdę dzieje się w tych mrocznych i zimnych norweskich zakamarkach.
Jorn Lier Horst został mianowany „Nowym Jo Nesbo”. Czy dorównał słynnemu Nesbo w swojej powieści kryminalnej? Sądzę, że tak. Jorn Lier Horst jest byłym szefem Wydziału Okręgu Policji Vestford w Norwegii. Jego powieść „Jaskiniowiec” jest kolejną z rzędu książką napisaną ręką pisarza, mówiącą o tajemniczych morderstwach, które stara się rozwikłać William Wisting – norweski policjant. Znałam pewną kobietę. Była samotna. Rodzina nie utrzymywała z nią kontaktu, każdy zajęty był sobą. Ta kobieta była nieziemsko miłą osobą, pomocną, kochała zwierzęta. Niektórzy uważali ją jednak za dziwaczkę, bo zbierała różne drobiazgi, potrzebne i niepotrzebne, dokarmiała bezdomne zwierzęta i nigdy nie wpuszczała nikogo do swojego mieszkania. Cóż… miała takie prawo. Jednak w swojej dobrotliwości wobec innych była bardzo samotna. Czy ktoś odwzajemniał jej pomoc? Nawet najbliżsi sąsiedzi nie mogą czasem zmienić życia drugiego człowieka i nie mogą w nie ingerować… Któregoś dnia wstało słońce, jak co dzień. Ptaki odlatywały nad podwórkiem w cieplejsze rejony świata, w mroźny poranek jesienny. Wychodziłam do pracy… Jak gdyby nigdy nic cały świat pędził do przodu. Jednak coś się zmieniło. Nie przywitała mnie rano uśmiechem moja sąsiadka krzątająca się co dzień po podwórzu. Czy mnie to zdziwiło? Być może. Pomyślałam o niej, zastanawiałam się – dlaczego? Jej samotność sprawiła, że choć zmarła w swoim mieszkaniu, nikt o tym nie wiedział…
Nawet najbliżsi sąsiedzi
nie mogą czasem zmienić życia drugiego człowieka.
Fabuła książki przekazuje pewna prawdę – samotność kaleczy. Po czterech miesiącach przypadkowy pracownik energetyki, chcąc odłączyć w domu Viggo Hansena prąd z powodu zaległości płatniczych, odnajduje ciało zmumifikowanego mężczyzny. Samotnego dziwaka, którego nikt nie odwiedzał, którym nikt się nie interesował. Na pozór. Osobiście uważam, że nie możemy oceniać człowieka pod względem tego, w jaki sposób dokonuje wyborów, bynajmniej nie zawsze. Dlaczego Viggo Hansen, którego zwłoki odnaleziono po czterech miesiącach wybrał samotność? Może był dziwakiem dla otoczenia, a być może miał swoje powody o których nie mówił głośno. Podobnie jak moja znajoma, pewna kobieta, która samotność wybierała mimo wszystko. Tymczasem, tuż przed Bożym Narodzeniem mały chłopiec na plantacji jodeł odnajduje z ojcem kolejne ciało. Czyżby pozornie niezłączone niczym dwa śledztwa, miały ze sobą jednak coś wspólnego?
Autor zastosował w powieści świetny zabieg, który zawsze w książkach mnie się podoba. Akcja toczy się mianowicie na dwóch płaszczyznach. Śledztwo prowadzi policjant William Wisting, a jednocześnie jego córka, pisząca artykuł do gazety. Oczywistym staje się fakt, że w momencie kulminacyjnym, te dwa śledztwa przetną się na wspólnym szlaku. Trzeba przyznać, że akcja toczy się wyjątkowo wolno jak na kryminał, jednak każdy rozdział niesie za sobą tak interesujące informację i poczynania śledczych w sprawie morderstw, że z chęcią i łatwością czyta się kolejne strony lektury. Nie zabraknie w niej zaskakujących momentów, a sam Autor do końca dawkuje informacje w taki sposób, by czytelnik mógł odgadnąć, kto jest mordercą. Ale nie, nie! Nie łudźcie się, że zgadniecie Jorn Lier Horst chyba nie jednego z nas „wyprowadził w pole” w tej kwestii. „Jaskiniowiec” to dobra lektura. Pisana płynnym i wygodnym dla Czytelnika językiem, spełniła moje oczekiwania co do kryminału. Polecam gorąco.
Sylwia Grochala-Winnik