Uwielbiam poszukiwanie nowego, czaruje mnie aura odkrywania nieznanego. Za każdym bowiem razem, gdy doświadczam takich stanów, czuję się obdarowany nowym światłem. I nawet jeśli owo doznanie jest krótkie, zostawia ślad, bo pozwala otworzyć się na nie eksplorowane dotychczas terytoria artyzmu i ujrzeć je takimi, jakimi są.
Tak też właśnie było, gdy tydzień temu znalazłem się na koncercie, podczas którego Agata Bilińska, Magdalena Topolanek, Zaya Bavuu – wokalistki z zupełnie różnych okolic muzycznych emanacji, przeprowadziły liczną publiczność przez swoje melodyczne zakątki i jednocześnie razem wyszły z nich, aby zademonstrować to, jak bardzo śpiew – jakkolwiek eksponowany – jest zawsze ten sam, choć nie taki sam. Agata – jazz, Magdalena – folk, Zaya – tradycja mongolska. Zdawać mogłoby się, iż splatanie tak różnych inspiracji jeśli nawet jest możliwe, to wymaga nadzwyczajnej umiejętności. I tak też było, bo każda z wokalistek osobno i wszystkie razem ujawniły swoje potencjały nie tylko w warstwie śpiewu. Odsłoniły (być może nie do końca lub w różnym stopniu) swoje muzyczne wnętrza i duchowe korzenie. Synergia ich umiejętności i wspólnota talentów, jakimi są obdarzone, uczyniły koncert wieczorem podróży przez absolutnie różne głosowe klimaty, tekstowe rozważania i muzyczne brzmienia. Fenomenalnie wybrzmiała mongolska pieśń „Biały miesiąc”, w której złączyły się głosy Agaty, Magdaleny, Zay’i, zaś digitalna technologia uczyniła z nich genialnie wibrującą i wywołującą dreszcz emocji cudowną wokalizę (czy ktoś to nagrał???).
Zapowiadany przez VVENA.PL koncert „Vocal Meeting” (w kłodzkiej kawiarni artystycznej Nota Bene) wypełniony był klasycznymi kolędami, niekiedy uwolnionymi od konwencjonalnej melodyki, mocno brzmiącymi pieśniami góralskimi i tradycyjnymi utworami kultury mongolskiej. Wydarzenie to było ogniwem cyklu noworocznych koncertów animowanych przez duet Agata Bilińska i Roho Konar. Tegoroczny recital potrojony dzięki udziałowi Magdaleny Topolanek i Zay’i Bavuu okazał się nadzwyczajnym w tym cyklu koncertów z racji sięgnięcia po wcześniej nie rozpoznawane na nich muzyczne domeny. Jestem pod przemożnym wrażeniem – mimo upływu czasu – nadal jakbym słyszał głosy wokalistek i widział światło, jakie roztaczały swoim śpiewem.
Krzysztof Kotowicz