Wybudowana kanalizacja – przydatna. Premiera nowego polskiego filmu – niewyobrażalne. Nowe miejsca pracy – świetnie. Konkurs recytatorski dla gimnazjalistów – cenne. Tragiczny wypadek drogowy – wstrząsające. Wernisaż rzeźbiarza czy fotografika – niszowe. Złapani dilerzy narkotykowi – sensacyjne. Masowa impreza rozrywkowa – fajne. Werbalne potyczki lokalnych polityków – żenujące. Wystawa malarstwa okolicznych twórców – miłe. Udany mecz miejscowej drużyny – super. Występ znanego artysty lub powszechnie znanego zespołu – przyciągające. Zmodernizowana droga – niezbędna. Recital poezji śpiewanej – unikalne. Psie kupy w miejskim parku – zwyczajne. Tomik utalentowanego poety – niezłe. Przyjazd ważnej osobistości – entuzjastyczne. Popisy cyrkowców na festynie – zabawne. Spotkanie autorskie z pisarzem – kameralne.
Gdyby przyjrzeć się lokalnej prasie – tej drukowanej i tej elektronicznej – to powyższa „typologia” najczęściej poruszanych tematów oddaje zawartość tychże mediów. Wydarzenia kulturalne w najlepszym przypadku pojawiają się na „topie” serwisów informacyjnych, gdy są związane z obecnością jakiegoś celebryty, vip-a lub w konsekwencji płatnej promocji ze organizatora danego wydarzenia. Ze zjawiskiem tym w parze idzie częstokroć podkładanie pod pojęcie „kultura” imprez będących w rzeczywistości rozrywką. Jeśli jeszcze wziąć pod uwagę treści pojawiające się na forach internetowych, w których wydarzenia kulturalne praktycznie nie budzą ożywionych konwersacji lub są pacyfikowane przez miłośników hecy typu „trąbka, pompka i lewarek”, to mamy do czynienia z faktycznym marginalizowaniem kultury. Tym samym do roli społecznych pariasów schodzą twórcy kultury – ci społeczni w stopniu wysokim, ci instytucjonalni – nieco tylko mniej.
Kultura, która była, jest i będzie spoiwem życia społecznego, jego inspiracją i zarazem odzwierciedleniem, jest – niestety – traktowana albo jak towar (musi się opłacać), albo jak ciekawostka (musi szokować). Bardzo rzadko, coraz rzadziej, można znaleźć w powszechnie dostępnych mediach przekaz dotyczący zjawisk kulturalnych. A są nimi osoby, zespoły, instytucje. Są nimi wydarzenia, procesy twórcze, kreatywne eksploracje. I są nimi – także – uczestnicy życia kulturalnego, którzy w swojej starannie skrywanej skromności samych siebie definiują jako ludzi kulturalnych. Nie są tylko odbiorcami, bo przeżywając dzieła sztuki, zanurzając się w wartości wykreowanych wydarzeń czy obiektów, uprawiając wokół nich dialog, przenosząc wrażenia do innych osób w rodzinach, wśród znajomych – stają się w pewnym sensie współtwórcami kultury.
Benjamin Barber – amerykański filozof polityki – stwierdził, że >> Demokracja potrzebuje sztuki, natomiast sztuka nie potrzebuje demokracji. << Ponad rok temu brałem udział w interesującej debacie, jaka odbyła się w Głuszycy, a poświęconej znaczeniu kultury w procesie rozwoju naszego regionu. Powiedziałem tam, iż >> kultura jest nie tylko zdarzeniem i miejscem, ale przede wszystkim doświadczeniem, przeżyciem i wspólnotą. << Nadal taż uważam, ale też widzę jak wielu czyni wiele, aby tak nie było. Może dlatego coraz częściej słyszymy zamiast słowa „kultura” inne słowo, które też zaczyna się na „k” i kończy na „a”.
Krzysztof Kotowicz