Słonecznego dnia w miesiącu lipcu, kiedy większość wyjeżdża na urlop (ja nie zaliczam się do tej większości), pojechałam do pracy. Nie mogę powiedzieć, że tego nie lubię, bo kłamać nie będę. Tym razem praca w plenerze, słońce, upał na wyciągnięcie ręki i wizja ośmiu godzin schładzania się napojami lub lodami. Tłumy ciekawych ludzi co też nowego znajdą do swoich kolekcji minerałów na naszych stoiskach.
Z każdego wyjazdu przywożę ze sobą nowe doświadczenia i zmęczenie oczywiście. Kiedyś nauczyłam się jak odróżnić prawdziwy bursztyn od syntetycznego. Innym razem – kierując się porzekadłem klient nasz pan – zrobiłam niebywały naszyjnik – nie posądzałam siebie o takie umiejętności.
Tym razem przywiozłam nie doświadczenie lecz podarunek. W dowód wdzięczności za udzieloną skromną pomoc pewnemu Panu, dostałam kamień. Niby zwykły, taki tam biały kryształ. Jest w nim jednak coś wyjątkowego, po za tym, że pochodzi z jedynego miejsca na ziemi – z Herkimer w stanie Nowy Jork. Zatrzymał w sobie obecność tamtej chwili.
Bardzo lubiłam wracać pamięcią do znajomości z owym Panem, którego pasją są również kamienie. Minął rok. I znów lipiec, praca w plenerze, upał na wyciągnięcie ręki i tłumnie zwiedzający nasze stoiska klienci. Po kilku godzinach pracy spotkałam znajomego Pana, który przywiózł mi przepiękny minerał o lekko różowej barwie. To kunzyt – typowy minerał dla kraju z jakiego pochodzi ów znajomy. Teraz w dwóch kamieniach zamknęła się pewna czasoprzestrzeń.
Z pewnością wielu z nas posiada jakiś ważny drobiazg, na widok którego przywoływane są wspomnienia z ulotnych chwil, z których składa się nasze życie. Dobrze jest dostawać, a jeszcze lepiej dzielić się. Dlatego już teraz, choć mamy dopiero jesień, w szkatułce czeka podarunek dla znajomego Pana, aby też mógł wrócić pamięcią do letnich spotkań.
Justyna Martowicz