Dobrze się dzieje, gdy – jak się zdaje – zapominane lub nawet wypierane z codziennego obiegu zjawiska, słowa, a przede wszystkim obyczaje, są przywracane w języku sztuki. Sądzę wręcz, iż teatr jest ku temu najlepszym z miejsc. Szczególnie taki prawdziwy – ze sceną, aktorami, żywą muzyką i publicznością.
Studio Teatralne „Koło” działające w ramach Teatru Ochoty w Warszawie, pokazali widowni, która wczoraj przybyła do Ząbkowickiego Ośrodka Kultury – zapowiadany przez Portal VVENA.PL – spektakl „Kalino Malino Czerwona Jagodo”. Przedstawienie jest rezultatem poszukiwań w sferze kultury ludowej prowadzonych na Kurpiach. W żadnym jednak stopniu nie jest replikacją naukowych wywodów, ale ich przełożeniem na język sztuki. Dzieło w reżyserii Igora Gorzkowskiego jest niesamowicie smaczne, jeśli wolno tak napisać. Pozwala bowiem smakować piękno świata, którego na co dzień już nie widzimy. Uzmysławia aromat zwyczajności, która tylko pozornie jest pozbawiona wyrazistości gestów i jędrności opisujących ją słów. Sztuka odkrywa przed widzami również wielobarwność ludzkich charakterów, wielotorowość życiorysów osób, które uniwersalnie sportretowały aktorki występujące w przedstawieniu: Aleksandra Grzelak, Olga Omeljaniec, Natalia Sikora i Diana Zamojska. I co najważniejsze – mogliśmy zobaczyć na własne oczy i osobiście usłyszeć wszystko to, co drzemie w naszej indywidualnej i zbiorowej przeszłości, czyli szlachetną (godzącą tęsknotę za doskonałością i wyrozumiałość dla słabości) tradycję.
Każda z czterech aktorek, występujących na scenie, wcielając się w coraz to inne postaci kobiece i męskie, dawała swego rodzaju solową partię. Każda z aktorem zagrała nie mniej, jak osiem zupełnie różnych ról w czasie spektaklu. Równocześnie mieliśmy do czynienia z ujmującą ich harmonią, co czyniło każdą ze scen, swoistym chórem. Chórem śpiewającym pochwałę normalności, prostoty, ciepła i konkretności. Delikatnie pobrzmiewała muzyka na żywo, raz tonując emocje, innym razem je akcentując. Światło sceniczne współgrające z kolorami strojów i nieskomplikowana scenografia, stały się na oczach widzów żywym obrazkiem z życia, wobec którego obojętnie przechodzi tylko ktoś zupełnie niewrażliwy.
http://www.youtube.com/watch?v=WjHOCoMwWz4
Dobrze się stało, iż Ząbkowice Śląskie znalazły się wśród 19 polskich miast, gdzie w obecnym sezonie tę sztukę można było zobaczyć. Prawie dwugodzinny obrazek pokazany przez aktorki „Koła” był znacznie ciekawszy niż tryskające newsami medialne magazyny informacyjne. Dlaczego? To był prawdziwy obraz, którego bardzo potrzebujemy.
Krzysztof Kotowicz
W trakcie spektaklu nie można było fotografować. Pewnie dlatego, by nie rozpraszać występujących na scenie. Byłoby co pokazać, ale w zamian jest kilka zdjęć pochodzących z oficjalnej strony internetowej spektaklu.