Południowo-europejsko ciepła, unosząca się jak aromat porto, pociągająco drżąca w warstwie muzycznej, pobudzająca wyobraźnię w tekstach – muzyka fado! Na portalu VVENA.PL pisała już o tym stylu życia i muzyki Lucyna Cierach. Moja serdeczna Koleżanka uświadomiła mi jak głęboko sięga fado, które jest niemal synonimem tego, co portugalskie. Lucyna jest moim autorytetem w dziedzinie Portugalii, ale od minionej soboty mam swoje osobiste doświadczenie z fado.
Wszystko za sprawą koncertu João de Sousa, który pod hasłem „Fado Polaco” odbył się w Ząbkowicach Śląskich. Pretekstem do występu tego portugalskiego wokalisty i gitarzysty był dzień Świętego Walentego i jego występ w eleganckim anturażu romantycznej kolacji przy świecach już tylko z tego powodu nabrał szczególnego charakteru.
Przede wszystkim było bardzo muzycznie. Zaczęło się od pierwszych brzmień gitary, na której perfekcyjnie João grał dostarczając słuchaczom brzmień, jakich na co dzień nie słyszy się nawet od wybitnych mistrzów tego instrumentu. Równoległym i jeszcze bardziej fascynującym akcentem był wokal, którym João uwodził nie tylko tych, którzy lubią śpiew pochodzący z głębi duszy, ale i kołyszący tembr ciepłego głosu przyprawiający o dreszcz emocji. Ten wieczór należał do zakochanych, a więc kompozycja głosu João i wibrująca pod jego dłońmi gitara, stanowiła intensywną porcję nastroju fado. João śpiewał przede wszystkim po portugalsku, ale też po angielsku. W obu częściach koncertu usłyszeliśmy utwory typowe dla stylu fado i piosenki z innych nurtów muzycznych, ale niejako „przełożone” na stylistykę fado. Gdy jednak João de Sousa w języku polskim zaśpiewał w języku polskim słynną piosenkę Ewy Demarczyk pt. „Groszki i róże”, nadając jej także stylistykę fado, serca biły mocniej (a już na pewno moje!). Muzyk pomiędzy kolejnymi piosenkami opowiadał czym jest fado, nawiązywał do uroków swojej ojczystej Portugalii (artysta mieszka na stałe w Polsce) i przybliżał sens niektórych charakterystycznych słów i zwrotów pojawiających się w wykonywanych przez niego kompozycjach.
Zapowiadany przez portal VVENA.PL koncert João de Sousa pt. „Fado Polaco” zorganizowany został i był prowadzony przez Krzysztofa Kubańskiego znanego impresario wysmakowanych artystycznie wydarzeń muzycznych. Było jednak nie tylko wybitnie muzycznie, ale wykwintnie kulinarnie. Jak już wspomniałem występ oprawiony został jako elegancka kolacja walentynkowa. To zasługa Dariusza Stuglika – właściciela Hotelu „Dolnośląski” w Ząbkowicach Śląskich, gdzie koncert (i kilka innych takich wydarzeń wcześniej, o których była już mowa na VVENA.PL) miał miejsce. W menu znalazły się: rozgrzewająca serca zupa z czerwonej fasoli, grillowane polędwiczki drobiowe w sosie rodem z Portugalii, idealna dla dwojga przepyszna sałatka w stylu salsa, a na finał płonący deser lodowy otulony sercem z wafla. Do tego wykwintne wino i lekka kawa. Rozpisuję się o wątku kulinarnym nie tylko dlatego, że dania wyglądały niezwykle apetycznie, ale również po to, by zwrócić uwagę, że impreza była dopracowana w najdrobniejszym szczególe.
Cały wieczór był bardzo_fado_romantyczny. Czy tego dnia mogłoby być inaczej? Lucyna na koncert wprawdzie nie przyjechała, choć Ją zapraszałem, ale tak sobie myślę, że po tej relacji będzie żałować swojej absencji. Generalnie – niech żałują wszyscy, którzy nie przyszli.
Krzysztof Kotowicz
Komentarze 2