Jedno muszę mu niestety przyznać. Był niezwykle konsekwentny. Zrobił wszystko, aby moją matkę w sądzie „wykończyć”. Wiem to od babci. Matka mi o tym nigdy nie opowiadała. Przed wysokim sądem wycenił mnie alimentami na jakieś śmieszne kilkaset złotych. Potem zażarcie walczył o 200 złotych. Gdy tylko zacznę pracować policzę wszystkie miesiące, pomnożę przez te marne kilkaset złotych + 200 i będę mu przelewać w ratach na konto. Nawet gdybym miała w tym czasie głodować. Najbardziej chciałabym w jednej racie. Aby pozbyć się tego długu raz na zawsze.
Mama zawsze mówiła o nim dobrze, albo milczała. Najczęściej milczała. Gdy się w końcu rozwiedli, to tylko płakała, a potem schudła tak, że wzięli ją do szpitala. Ale złego słowa o moim ojcu nigdy nie wypowiedziała. Nigdy. I mam jej to za złe, wie pan? Bo wbrew mojej woli i temu co wiem czyniła z mojego biologicznego ojca jakiegoś Ojca idola. Okazała się obłudna. Nawet jeśli to wynikało z jej dobroci. Pewnie chciała, abyśmy my, ja i mój brat, mieli mniej pokaleczone dzieciństwo. A tymczasem mój ojciec okazał się być skończonym emocjonalnym burakiem. Miałam chyba siedemnaście lat, gdy zdałam sobie z tego sprawę. I wówczas zaczęłam sobie przypominać wszystkie zdarzenia, które jako dziecko obserwowałam, i których tak do końca nie rozumiałam. Jej spokojne, pokorne, cierpliwe wyjaśnienia, potem błagalne prośby o prawo do wolności, a na końcu jej żałosne – moim zdaniem – skomlenie o to, aby mogła być żoną, ale także „być sobą”. Pamiętam jak kiedyś mój ojciec, po kolejnych wrzaskach kłótni, wykręcił jej ręce, a potem wystawił taką prawie nagą, tylko w szlafroku, na bosaka za drzwi naszego domu, na mróz i śnieg. Wtedy myślałam, że to jakaś ich zabawa. Teraz wiem, że to był jeden z jego pierwszych ciosów.
Od tego wydarzenia w kuchni nigdy już nie przestałam myśleć o pięściach mężczyzn. Nienawidzę tej kuchni. Gdy odwiedzam matkę nigdy tam nie wchodzę. Nie rozmawiamy nigdy o moim ojcu. Ja staram się go nie pamiętać, a ona go nie wspominać. Nie będę miała kuchni w swoim mieszkaniu. Tak dla pewności.
I powiem panu, że moja matka mnie cholernie rozczarowała. Nie chcę być taka jak ona. I nigdy nie będę. Gdy wtedy uciekłam przerażona na kolanach po schodach do swojego pokoju moja matka powinna zebrać się po tym uderzeniu pięścią z tej podłogi i przyjść do mnie. I powiedzieć mi , że ją to bolało i, że poniżyło i, że tata sprawił jej ból, ale że nie wszyscy mężczyźni są tacy jak mój ojciec, że bywają także dobrzy. Ale ona nie przyszła…
Janusz L. Wiśniewski
https://www.facebook.com/janusz.leon.wisniewski
POCZĄTEK: Cios (1)