Życie toczy się dalej? Pojawiło się we mnie to pytanie po obejrzeniu niemieckiego filmu dokumentalnego pt. „Ale życie toczy się dalej” (zapowiadanego przez VVENA.PL). Niewątpliwie pozytywne, pełne pojednawczych wątków, przesłanie filmu w reżyserii Karin Kaper i Dirka Szusziesa, po głębszym przemyśleniu okazuje się nie być tak optymistyczne. Być może w zamyśle autorów, a może tylko w moim subiektywnym doznaniu, stanowi bardzo dobry punkt wyjścia do debaty o tym, co łączy, ale i o tym, co dzieli Polaków i Niemców.
Przerażający w skutkach huragan II wojny światowej nie tylko przewrócił losy narodów i dzieje konkretnych osób. Wyzwolone przez Niemców i Rosjan pandemonium odebrało milionom Polaków życie, setki tysięcy naszych rodaków bezpowrotnie i niezasłużenie utraciło swoje małe ojczyzny. Wielu z nas do dzisiaj zmaga się z obawą przed roszczeniami obywateli niemieckich do nieruchomości położonych na tzw. Ziemiach Odzyskanych (są zresztą wyroki polskich sądów odbierające Polakom ich domostwa na rzecz Niemców). Niemcy zostali ewakuowani po wojnie na inne swoje terytoria i choć nazywają to wypędzeniem, trudno zaprzeczyć temu, iż opuszczając swoje rodzinne strony i zapewne doznając poczucia osobistej krzywdy, musieli brać pod uwagę, iż ta okoliczność nie spotkała ich przypadkiem.
„Ale życie toczy się dalej” to bardzo szczery dokument, a filmowe instrumentarium nie pozwala nie wzruszyć się narracją osób, które zostały dotknięte dramatycznymi skutkami wojny. Mogły one wyzwolić nienawiść, a – jak widać – ujawniły dobro zakorzenione w człowieku. Niemal dosłowna równoległość życiorysów rodziny niemieckiej i rodziny polskiej, w czasie, gdy zwycięskie mocarstwa (wśród nich nie było Polski) przestawiały na mapach słupy graniczne, stała się faktycznie jedną linią, gdy obie familie zetknęły się w Platerówce. I chociaż dzisiaj mieszkają z dala od siebie, i chociaż przychodzą kolejne pokolenia, są ze sobą związani już na zawsze. Nie tylko tym, że Polacy mówią po niemiecku, a Niemcy starają się mówić po polsku.
Odrębnym wątkiem jest tło poszczególnych fraz filmu. Można odnieść wrażenie, że mimo zapewnień o braku polsko-niemieckiego pasa granicznego, przez który od paru lat możemy przechodzić bez ograniczeń, granica istnieje. Być może to efekt niezamierzony, może to mimowolne efekty penetracji kamerą. Polska i Niemcy to jednak nadal, a może nawet bardziej, niż po wojnie – dwa światy.
Po obu pokazach filmu w Ząbkowicach Śląskich, odbyły się spotkania z autorami filmu oraz z jedną z jego bohaterek. Przybyli z Niemiec do Polski, aby porozmawiać o tym, co w najnowszej historii Polaków i Niemców jest nadal nieopowiedziane i boleśnie trwa. Ciekaw jestem wrażeń młodej widowni, wraz z którą oglądałem film, bo przecież ich spojrzenie bardziej, niż moje, sięga po to, co będzie.
Krzysztof Kotowicz