I znów zakochałam się w książce zagranicznej. I znów jest to Diane Chamberlain. Choć w większości, jak wiecie staram się swój czas poświęcać polskiej literaturze, zawsze znajdzie się jakaś perełka zagraniczna, której ciężko się oprzeć. Ta autorka, zawsze będzie wyjątkiem, dla którego czas się znajdzie.
Myślę, że nie trzeba ponownie zaznaczać, jak barwnie i elastycznie manewruje swoim piórem pisarskim Diane Chamberlain. I nie trzeba przypominać, choć mimowolnie to czynię, że kreowanie postaci i fabuły w książkach autorki są dopięte na ostatni guzik i nietuzinkowo zaskakują na każdym kroku. Wszystko w nich zazębia się jak w przysłowiowym szwajcarskim zegarku. Dlatego – jeśli jeszcze ktoś z Was nie zna powieści Diane „Dar morza”, to szybciutko, nadrabiajcie. Koniecznie. A kto nie czytał konkretnie tej powieści – niech żałuje. Jedna z lepszych, jakie czytałam ostatnio.
„Dar morza” to nie tylko tytuł. To kwintesencja tej książki. Dar, rozumieć można na wiele sposób, i dla każdego znaczyć będzie coś innego. Dla bohaterki książki, Darii darem morza jest Shelly. Niemowlę, które porzucone na plaży Daria znajduje jako jedenastoletnia dziewczynka. Staje się lokalną bohaterką, a niemowlę adoptuje rodzina Darii. Oczywiście, jak to w życiu bywa, co często powtarzam… nic nie może trwać wiecznie, szczególnie spokój i błogość. Kiedy dorosła już Daria, i Shelly mieszkają razem w domu nad morzem, wydarzenia przybierają nieoczekiwany bieg. Shelly pragnie odnaleźć osobę, która porzuciła ją na plaży tamtego poranka. Dla Darii jest to wielka niewiadoma.
Nikt nie jest gotów na prawdę, taką,
jaką jest ona w rzeczywistości.
A inna być nie może.
Wykluwa się w niej ziarno niepewności i strachu. Ból przed utratą Shelly jest trudny do okiełznania. Kobieta bowiem, ciągle chce ją chronić, małą dziewczynkę, niemowlę – choć tak naprawdę dorosłą już kobietę. W tym momencie właśnie na planie fabuły pojawia się przyjaciel z dzieciństwa Darii, Rory Taylor. Jest producentem programu telewizyjnego i na prośbę Shelly ma nakręcić materiał o okolicznościach jej przyjścia na świat. W Kill Devil Hills, zaczyna wrzeć. Mała społeczność zaczyna czuć zagrożenie i strach. Jakie grzechy tamtego lata ukrywają? Kto zamieszany jest w historię związaną z porzuceniem Shelly na plaży? Nikt nie jest gotów na prawdę, taką, jaką jest ona w rzeczywistości. A inna być nie może.
Pisarka wykreowała piękną historię, jak zwykle ujmującą i trudną, życiową. Nie brak tu także pobocznych wątków, nadających tempa całości powieści „Dar morza”. Historia wywołuje wiele emocji, pozostaje w pamięci.
Diane, nie zna półśrodków. Jeśli o czymś pisze, nawet jeśli jest to drastyczne, przerażająco prawdziwe – po prostu ukazuje sprawy w realnym oddźwięku. Wszystko co pisze jest mocne, trwale wpisuje się w nasze czytelnicze umysły. Przeczytajcie, polecam.
Sylwia Grochala-Winnik