To co mija bezpowrotnie, mam wrażenie, wymyka się z rąk tak zachłannie, bez opamiętania… A my chcielibyśmy to jeszcze zatrzymać choć na chwilę – poczuć ciepło dłoni bliskiej nam osoby, spojrzeć w ciepłą barwę oczu, zostać chwilę dłużej w miejscu do którego zmierzaliśmy długą drogą życia.
Jednak czas jest nieubłagalny i prowokuje sytuacje, za którymi ciągle tęsknimy, które ciągle wspominamy. Książka „Jeszcze jeden dzień” autorstwa Mitcha Albom’a, spowodowała, że mimowolnie sięgnęłam po stary album z rodzinnymi, starymi fotografiami. Wzruszyłam się oglądając twarze moich bliskich. Jedne tak młode, inne od tych, które znam na co dzień, kolejne czarno-białe, z taką głębią w oczach, taką świeżością, której nie dano mi poznać nigdy. Przewracałam karty starego albumu rodzinnego i rozpoczęłam wędrówkę w głowie z bohaterem książki, rozmyślając o tym, co tracimy bez naszej zgody. O tym także, że mamy tak wielką chęć życia w sobie, choć nigdy do końca nie wiemy, kiedy to życie ziemskie się skończy. Dlaczego więc, nie doceniamy tak często tego co mamy? Osób, które kochamy… Czyż nie czas to wreszcie zmienić!? Uśmiechać się więcej, otaczać tym uśmiechem ludzi dookoła. Nie być jak pochmurne niebo w lecie, lecz jak kłosy słonecznego, pękatego i dojrzałego zboża.
Zauroczył mnie Mitch Albom swoją książką. Historią w której bohater staje twarzą w twarz z największymi bolączkami swojej przeszłości i teraźniejszości. Brak porozumienia z żoną, córką, dalej alkoholizm i inne używki. Czy tak musi wyglądać życie? Matka, która zawsze była zainteresowana jego życiem, potrafiła nim potrzasnąć w odpowiednim momencie, odeszła już jakiś czas temu, a ta pustka którą pozostawiła po sobie nie zapełniła się do tej pory. Kiedy Chick postanawia skończyć ze swoim życiem i wraca do rodzinnego miasta, gdzie wszystko się rozpoczęło… – wszystko zaczyna się raz jeszcze. Los daje mu niewytłumaczalną szansę, jeden wyjątkowy dzień, który ma mu przywrócić wiarę w siebie i życie. Jeden dzień z Matką. Jak istotna jest ta krótka chwila na załatanie wszystkich dziur serca!
Bo kiedy patrzysz na swoją matkę,
przed oczami masz najczystszą miłość,
jakiej kiedykolwiek zaznasz.
Aż mi pachnie melancholią! Czy my doceniamy swoje mamy na co dzień? Czy mówimy im, ile znaczą dla nas? Kiedyś będziemy chcieli wrócić do tego momentu, tej chwili, kiedy siedzimy przed monitorem wpatrzeni w tę recenzję, a moglibyśmy teraz pobiec do niej, do matuli i przytulić ją, powiedzieć jak bardzo kochamy… Niektórzy nie mają już takiej możliwości, i wiele daliby na pewno za to, aby znaleźć swój inny moment, by do niego wrócić, wrócić do chwili, kiedy jeszcze raz mogliby przytulić się do Jej matczynego serca. Bo kiedy patrzysz na swoją matkę, przed oczami masz najczystszą miłość, jakiej kiedykolwiek zaznasz”
Lubię książki, które graficznie wyróżniają się na tle innych pozycji. Ta lektura z pewnością wyróżnia się niejednym. Piękna okładka, wewnątrz ciekawy podział książki na Północ, Poranek, Południe i Noc. Co przyniesie Bohaterowi ten jeden pełny dzień? Przeczytajcie tą książkę, poczujecie jak unosi się z serca na wierzch pewna cząstka ludzka, niedostrzegalna do tej pory. Ponadto, książka jest napisana w ciekawy sposób z punktu widzenia samej narracji. Historię Chicka opowiada anonima dziennikarka, która historię tą zasłyszała od bohatera przypadkowo.. nie uwierzycie kim ona się okaże…?! Zaskakujące jest bowiem zakończenie! A teraz szybciutko! Do swojej mamy- tulić, tulić, tulić!!!
Sylwia Grochala-Winnik