Śpiewanie i granie – muzyka – zachowują wciąż zdolność poruszania wyobraźni. To walor szczególny w czasach wypełnionych okolicznościami, jakich moglibyśmy, czasem nie chcielibyśmy, sobie wyobrażać. Rzeczywistość, która jeszcze wczoraj zdawała się zapowiadać dobre „jutro”, wraca niespokojnym echem z „wczoraj”. Cenne jest więc każde „dzisiaj” naładowane energią łagodności i piękna.
Coroczne podsumowanie roku pracy Open Vocal Art School w Kłodzku to – zwyczajowo: przegląd wokalnych popisów uczennic klasy śpiewu Agaty Bilińskiej; niezwyczajowo: mały recital gitarowy Roho Konara, który w tym roku zagrał w duecie ze swoim uczniem Krzysztofem Kaliną. Było to wprowadzenie do obfitej repertuarowo części śpiewanej z udziałem kilkunastu wokalistek. Po wszystkich występach był czas na rozdanie świadectw, podziękowania i wspólną „familijną fotografię”. Miejscem całego wydarzenia pod koniec maja 2024 r. była gościnna kawiarnia „Pan Kawka” w Kłodzkim Ośrodku Kultury, podobnie jak w marcu, kiedy tu odbył się relacjonowany w naszym portalu koncert „Open Stars”. Garstka zdjęć i kilkanaście amatorskich nagrań video załączone do niniejszej relację mogłyby ją zamknąć. Tym bardziej, że najlepiej atmosferę tego rodzaju spotkań oddają właśnie zarejestrowane dźwięki i obrazy. Jednak…
… nie można zatrzymać się na lapidarnym komunikacie, gdy jest się uczestnikiem spotkania spinającego tak wiele wątków w jedną całość. Przypominałoby to zatrzymanie się na stwierdzeniu, że roślina ma korzenie, gałązki i listki, i że można ją zobaczyć na zdjęciu. A gdzie jej wielkość, jej barwy i aura, jaką wytwarza wokół siebie? To, że trudno jest oddać słowami pewne fenomeny – takie jak zapach czy tembr głosu, że jeszcze trudniej jest wyczerpać werbalnymi frazami skojarzenia lub inspiracje wywołane tym, co się widzi, słyszy i czuje, wiemy dobrze. Usłyszałem kilkadziesiąt lat temu zwrot „drżę z niemocy słów” i jak ulał pasuje on do niektórych okoliczności, w jakich się znajdowałem dotąd. Tym razem…
… chciałbym bardziej odnaleźć synonimy usłyszanych utworów niż je opisywać czy tym bardziej recenzować (tego drugiego nie podejmę się). Jest też coś, co jest pomiędzy kolejnymi występami (nie lubię słowa „wykon”) i może właśnie owa niewidzialna mgiełka wrażeń, uczuć i… niewypowiedzianych dopowiedzeń tego, co niedopowiedziane w sztuce słowa, śpiewu i gry na instrumentach stanowi clou spotkania aranżowanego w Kłodzku od wielu lat. Jest przecież także coś, co spaja wszystkie te koncerty tworzące nie tylko chronologiczny łańcuch, lecz także pewien rodzaj tworzywa inspiracji uzupełnianego systematycznie i wytrwale. Jakby rosnące drzewo…, z którego czasem musi spaść liść, czasem wiatr złamie gałąź, a ono wciąż wrośnięte w glebę, wydaje nowe kształty i szumi, gdy prąd powietrza jest intensywniejszy. Zatem…
… i tym razem jeszcze było mi dane znaleźć się w chłodzącym rozognione myśli cieniu muzycznego drzewa Open Vocal z jego wieloma różnorodnymi formami. Duet instrumentalny Roho Konar i Krzysztof Kalina to z pewnością dla koneserów gitarowych wibracji. Projekt „Once in a lifetime” wieloznacznością swojej nazwy nie zamyka szans na kolejne wspólne programy adresowane do pasjonatów muzyki gitarowej. Harmonizowanie dwóch wielostrunnych instrumentów przez dwóch muzyków to zapewne jakby „jazzowa” mieszanka wcześniej przemyślanych przebiegów i spontanicznych ukierunkowań, może swoistej interakcji pomiędzy wykonawcami i ich relacji z publicznością. Posłuchajcie…
… posłuchać i zobaczyć warto na pewno śpiewów, bo były utrzymane w przeróżnych klimatach i zmieniających się konfiguracjach wykonawczyń.
- Maja Bogdał wykonała utwór z repertuaru Dua Lipa „Be The One!” i faktycznie tytuł doskonale oddaje styl jej śpiewu. Wbija się bowiem swoim głosem i gestami w dedykację piosenki, może nawet adresując ją…
- Amelia Pinkiewicz w trudnej piosence Lady Gaga „Always remember us this way” skupionym wokalem daje czas na zapamiętanie słów i zagłębienie się w ich sens.
- „Wiem i chcę” Anny Marii Jopek zinterpretowała przekonująco śpiewnie Natalia Chłanda, bo chociaż utwór brzmi w języku polskim, to przecież to, co pomiędzy słowami i ich cały zbiór komponują się w całość. Zauważyć pragnę, jak to dobrze, że polszczyzna jest obecna na „open-vocalowych koncertach. Oby tak dalej, bo skarbnica jest wielka.
- Następny utwór polskojęzyczny „Ta noc do innych jest…” Maanamu w wersji, jaką zaprezentowała Laura Wodejko rozczuliła mnie niespodziewanie (nawet teraz słucham jej ponownie). Znalazłem się niejako w pętli skojarzeń i zarazem wyrwany zostałem z balastującej spirali tego, co bieżące. Kojący i kołyszący występ Laury był tą chwilą, która uzasadnia maksymę, że „nie ma przypadków, są tylko znaki”, które niektórym udaje się ukazać tak poruszająco. Dziękuję!
- Teraz uwaga, zmiana nastroju – piosenka Moniki Lidke i znana z wykonania Basi Trzetrzelewskiej. Amelia Wróblewska dała śpiewną opowiastkę o tym, że woda – deszcz czy łzy – ma zbawienny wpływ na usposobienie człowieka. Jak się zatem okazuje czasem warto się poddać rosie pozytywnego myślenia.
- Kolejny zwrot w koncertowej akcji – to piosenka „Bajmu”. Katarzyna Woźnicka w utworze „10 Przykazań”, w duecie z Laurą Wodejko, nie tylko koncentrowała uwagę swoim krystalicznym głosem na najgłębszych pokładach człowieczej egzystencji, ale też wydobywała ich sens i wznosiła na najwyższy możliwy pułap doświadczenia. Nie pierwszy raz Katarzyna wywołuje we mnie dreszcz emocji, bo nie tylko śpiewa z niezwykłą mocą i całą sobą, ale – przynajmniej mam takie przeczucie – przebija się tembrem głosu do uczuć i każdym słowem do umysłu. Dobór songów i śmiałość przedstawiania ich „po swojemu” to dla młodej piosenkarki wysoko ustawiony punkt wyjścia do dalszego wojażu scenicznego.
- Następny utwór nie był zmianą muzycznego nastroju i w pewnym sensie był także treściowo podtrzymaniem wysokiego „C” przesłania. „No Time to Die” to tytuł jednego z filmów słynnej kinowego cyklu o przygodach Jamesa Bonda. Duet Martyna Czarnecka (wokal) i Amelia Wróblewska (skrzypce i wokal) udowodnił, że nie mamy w piosence do czynienia z serią oczywistości charakterystycznych dla gatunku filmowego z agentem 007. Zwrotki piosenki ubrane w wokalną i muzyczną szatę nadawały opisywanym uczuciom i doznaniom aury liryki, a tkliwość głosu Martyny spleciona z instrumentalnym i wokalnym echem Amelii czyniły tę prezentację ekscytującym seansem (nomen omen). Na marginesie dodam, że mocny mógłby być koncert typu… „Cinema Open Vocal Stars”, czyli wokalno-muzyczna monografia na kanwie piosenek filmowych. Początek już jest.
- Erykah Badu w piosence „Didn’t Cha Know?”, choć opowiada o meandrach życia stara się pozostawić optymistyczny ślad i tak też to zabrzmiało w wersji zaprezentowanej przez formację „Soul Mama” w składzie: Anna Gajek, Ewa Seweryn, Ewa Mikołajczak, Joanna Jakubowicz, Katarzyna Sułkowska-Kacyniak oraz Agata Bilińska. Należy przyznać, że tak liczne grono z jakże różnymi głosami ma swoją wspólną moc i pobudza do pozytywnego patrzenia na świat, o czym świadczył entuzjazm publiczności.
- Na finał scenę wypełniły wszystkie wymienione dotąd wokalistki oraz spontanicznie dołączone: Agata Rychlińska, Anna Duraj i Natalia Żurek pamiętane z wcześniejszych kłodzkich koncertów. Piosenka „Hold the line” idealnie pasowała na ten moment spotkania, bo chociaż przed nami sezon wakacyjny, to przecież zawsze i wszędzie dobrze jest mieć swój styl, trzymać fason i mieć ustalony kierunek.
Zakończenie koncertu nadeszło szybko i zaskakująco, ale na horyzoncie wakacje – dla jednych, dla drugich – inne zaplanowane wyzwania. Mamy w pamięci moc estetycznych wrażeń, w umysłach moc inspiracji, a w sercach moc pięknych przeżyć – podobnie jak rok temu, co w naszym portalu miałem przyjemność opisać. Wszystko zapakowane w łagodność muzyki, w której można schronić się przed wspomnianymi na samym wstępie perturbacjami codzienności. Dobrze było się widzieć i słyszeć, za co dziękuję.
Tymczasem zasilone symboliczne drzewo naszej wrażliwości na piękno wzrastać może nadal. To jeden z atrybutów właściwej człowiekowi tęsknoty za tym, co jest trwałe i niezmienne. Nazywane i przeżywane różnie pozostaje punktem odniesienia dniem i nocą, w słońcu i deszczu i nawet wtedy, gdy wydaje się komuś z nas, że wie wszystko i wówczas, gdy orientuje się, że jeszcze nie wie tego, co najważniejsze.
RELACJA, FOTO, VIDEO: Krzysztof Kotowicz