Nie jesteśmy sobą, redukując życie do trwania. Jest w człowieku, w każdym człowieku, chęć wyjścia ze stanu trwania do aktu tworzenia.
Nawet małe dziecko, zanim nazwie najbliższe sobie osoby, przedmioty, miejsca, skłonne jest układać po swojemu to, co znajdzie się w jego zasięgu. Z postępem lat ludzie inspirowani, ale też kierowani jakimś wewnętrznym impulsem, chcą czegoś dokonać. Skąd jest w nas taka tendencja i co oznacza? Może nawet należałoby zapytać: ku czemu prowadzi?
- Kultura stanowi o wolności człowieka i dlatego jest dla niego koniecznością. Nie chcąc zrezygnować ze swego człowieczeństwa człowiek musi ją dziedziczyć, tworzyć ją i pomnażać, zgadzać się z nią lub się buntować, wzrastać i wyrastać. Dziś bardziej niż kiedykolwiek przedtem odczuwamy, że kultura w większym stopniu od przyrody jest naszym naturalnym środowiskiem.
- Na wieloraką i skomplikowaną jedność człowieka składają się przede wszystkim natura i kultura. Doprawdy trudno wyobrazić sobie człowieka czysto „naturalnego”. Historia i doświadczenie zawsze ukazują go jako istotę nie tylko stworzoną, ale i tworzącą.
Autorem tych słów spisanych w 1980 r., wydanych w książce „Światło i sól”, jest Janusz Stanisław Antoni Pasierb. Gdy jedyny raz miałem okazję być w Jego mieszkaniu, byłem zdumiony faktem, że na niewielkiej powierzchni niemal wszędzie stały regały z książkami, które też kolumienkami poukładane były na podłodze, pod biurkiem i pod oknami. Jedno tylko miejsce było bez książek – klęcznik, nad którym wisiał prosty krzyż. Było to w istocie centrum pokoju, w którym ja i mój kolega zostaliśmy przyjęci kawą. Zapamiętałem to mieszkanko ks. Janusza Pasierba także dlatego, że był w tym nagromadzeniu książek jakiś tajemniczy ład. Przypominał w jakiś sposób las, w gąszczu którego szuka się drogi do domu.
Nasz gospodarz, jeden z wybitnych polskich poetów, historyków kultury był księdzem katolickim. Studiował w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Warszawskim, na Papieskim Instytucie Archeologii Chrześcijańskiej w Rzymie oraz Uniwersytecie Kantonalnym we Fryburgu. Doktorat miał z teologii, drugi doktorat miał z archeologii, habilitował się na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, później otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego i wreszcie profesora zwyczajnego. Przede wszystkim jednak był kapłanem i w swojej poezji opiewał tajemnice piękna świata stworzonego przez Pana Boga. Zmarł w 1993 r.
- Kultura jest formą stosunku człowieka do czasu. Do teraźniejszości, przeszłości i przyszłości. Kultura sięga w historię i metastorię człowieka. Przeszłość daje kulturze oparcie, poczucie ciągłości, szansę dystansu i – last not least – możliwość odrodzenia się i rozwoju przez bunt i negację. Antykultura też jest jakąś kontrybucją na rzecz kultury – nowej, innej, mającej dopiero nadejść. Taki chyba sens mają antykulturowe rewolty (…).
- Tworzenie i rozwój kultury stanowią istotę najbardziej dramatycznej z walk prowadzonych przez człowieka: walki z umieraniem. (…) Ta rozpaczliwa chęć „ocalenia od zapomnienia” każe ludziom malować, komponować, pisać książki. Nawet to, co się wydaje najdalsze od spoglądania w przyszłość, zapatrzenie w przeszłość – nie jest niczym innym, jak pragnieniem udowodnienia sobie, że takie ocalenie i dalsze życie dawnych wartości jest możliwe.
- Kultura wyrasta w dużej mierze nie tyle z lęku, co z buntu przeciwko śmierci. Tworzą ją ludzie świadomi, że umierają. (…) Kultura stara się dopędzić „naturę”, umieranie – życie. Jest to w gruncie rzeczy wstrząsająca walka, jaką wszystkie składające się na kulturę działania ludzkie toczą z własną nietrwałością i przemijaniem świata. (…) Dzieła kultury, dzieła sztuki przynoszą jakiś ratunek przed rozkładającym działaniem czasu.
Na początku odtwarzanie, potem choćby burzenie, aby wreszcie dotrzeć do tworzenia – to ogniwa twórczej energii. Jej pokłady nosi w sobie każdy człowiek i pozostaje rodzajem sekretu powód, dla którego jedni projektują, budują domy czy autostrady, a inni komponują lub grają muzykę, są aktorami, tancerzami, a jeszcze inni odnajdują się jako fascynujący swoimi tekstami poeci, wybitni naukowcy, szanowani profesorowie medycyny albo myśliciele, by wymienić tylko niektóre domeny mieszczące się w szeroko traktowanym pojęciu „kultura”.
- Człowiek jest istotą mającą do czasu stosunek szczególny: ileż energii i sił pochłania mu ustosunkowanie się do historii, ale i na własny użytek, w obronie własnych wartości zajęty jest stale walką z czasem. W dziedzinie kultury stawia to, co chwila w obliczu niełatwego, nieraz drastycznego wyboru. Trzeba decydować się albo na trwanie, albo na rozwój, na niezmienność lub zmienność, na tradycję względnie postęp, wybierać statykę bądź dynamikę, opowiedzieć się za przeszłością lub przyszłością.
- Na pewno nam wszystkim, którym renesans zaszczepił katuszę oryginalności, epoka powszechnego plagiatu musi sprawiać dojmującą przykrość. Ponadto nasz świat, który nareszcie zaczyna być „jeden”, co może wróżyć nadejście nowej, ponadnarodowej solidarności wszystkich ludzi, zapowiada się niezbyt interesująco właśnie pod względem kulturowym. Można się bowiem obawiać, że będzie to, niestety, świat nie tylko jeden, ale i zupełnie jednakowy, a to z powodu zniszczenia lub zaniknięcia tak ważnych dla kultury „wszechświatów prywatnych” (…). Ten proces już się zaczął.
- Kulturę współczesną rozdzierają także inne antynomie, którym na imię elitarność i upowszechnienie. Pierwsza z nich wiąże się z rozwojem specjalizacji, powodującej zanik dyletantyzmu na rzecz fachowości i coraz węższej kompetencji. Konieczność istnienia autentycznych elit jest bezsporna nawet dla „kapitanów” kultury masowej. Skądś przecież musi ona czerpać surowce czy fabrykaty, które homogenizuje. (…) Prawdziwa twórczość wymaga samotności i skupienia. Pięknie powiedział Proust: „Wielkie dzieła są dziećmi nocy i samotności”.
- Upowszechnienie kultury jest dziś – przynajmniej w krajach demokratycznych – postulatem zupełnie oczywistym. (…) Wiadomo jednak, że zmiany ilościowe powodują często zmiany jakościowe. Kultura umasowiona – podobnie jak kultura masowa – zagrożona jest przez niebezpieczeństwa wsobne (…) związane z jej stylem. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić homogenizację. (…) Niebezpieczna jest także jedna z podstawowych zalet kultury masowej: jej łatwość. (…) Kultura bez wysiłku traktuje swoich odbiorców jak dzieci, którym trzeba podawać tylko formuły łatwe (…). Oznacza to utrzymywanie ich w stanie permanentnego infantylizmu.
Ks. prof. Janusz Pasierb formułował swoje opinie w kontekście lat 60. i 70. wieku XX. W drugiej dekadzie wieku XXI jego spostrzeżenia nie tylko nie straciły na aktualności, ale nabrały ostrości. Znamy spory o to, co pokazują widzom stacje telewizyjne w prime time. Wiemy o całkiem głośnych polemikach i skandalach wokół tego, czy w teatrach jeszcze się interpretuje klasyków, czy już ich dzieła są zaledwie punktem zaczepienia do mniej lub bardziej kontrowersyjnych dywagacji scenicznych. To tylko niektóre przejawy wyraźnie komplikujących się relacji pomiędzy kulturą, kulturą masową i kulturą sprzeciwu (przepoczwarzającą się niekiedy w antykulturę, czyli dewastację naturalnego ludzkiego środowiska – ale to już moja subiektywna ocena).
- „Absolutna przyszłość” kultury jest na pewno jasna i nie może nie rodzić optymizmu i nie może nie zachęcać do podejmowania ciągłych wysiłków, które mają ostateczny sens, mimo że bliskie perspektywy nie zawsze wydają się pogodne.
- Dlatego tak ważne jest widzieć poprzez kryzysy ostateczny rezultat, dostrzegać eschatyczną perspektywę kultury. Myśląc o niej, nie można zapominać, że istnieje cnota – jeśli tak można powiedzieć – szczególnie eschatyczna, powiązana z tą fazą czasów ostatecznych, w których żyjemy. Jest nią nadzieja. Współcześnie coraz częściej odnosimy ją do tego, co stanowi sens naszego działania, pracy i twórczości.
Poruszanie się po sferze kultury zasadnie wywołuje skojarzenie ze sztuką. To niezwykle krucha rzeczywistość, źle znosząca kategoryzowanie, skale ocen, już nie wspominając o wszelkich próbach jej instrumentalizacji czy merkantylizacji. Nie chcę także wkraczać w obszary pseudokultury, popkultury czy tym bardziej wspomnianej już wyżej antykultury. Chciałbym, aby to rozważanie skłoniło do spojrzenia na proces tworzenia jako na wartość cenną i może nawet bezcenną, przez to, że zawsze jest czymś niepowtarzalnym, nie poddaje się trendom popularności i jest wyrazem wolności człowieka. Kreatywność (niestety słowo zdewaluowało się w naszych czasach) na choćby najmniejszą skalę jest czymś nieprawdopodobnie cenniejszym od każdej odtwórczości, nawet gdy ta zyskuje popularność i przynosi niebagatelne profity.
Tworzenie jest łaską i darem. Łaską, bo jest wpisane w ludzką naturę (jakiekolwiek imię nadamy Autorowi tego zapisu), a jego wyzwolenie stanowi akt wolnej woli. Darem, bo pozwala dzielić się tym, co jest tworzone, nawet pozostawiać je innym na zawsze. Tworzenie jest przeżywaniem życia. Jest nawet sięganiem poza biologiczny początek i koniec indywidualnej biografii. Twórca wydobywa z nieistnienia nikomu nieznane, a więc niewidziane, niesłyszane, nierozumiane byty. Nazywa je po raz pierwszy i jedyny.
Krzysztof Kotowicz
- TERAZ: J. St. Pasierb, Światło i sól, Éditions du Dialogue, Paryż, 1982
- POPRZEDNIO: Leszek Kołakowski, Jeśli Boga nie ma, Wydawnictwo Znak, Kraków, 1988
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.