Nie w metropolii, ale w Mieście Cudów. Nie w nowoczesnej sali koncertowej, lecz w zabytkowej monumentalnej bazylice. Nie na oczach bywalców filharmonicznych foyer, lecz wobec spragnionych autentyzmu i wirtuozerii. Niecodzienny, może wręcz niepowtarzalny koncert Dolnośląskiego Festiwalu Muzycznego w Bardzie nie był jedynie muzycznym wydarzeniem wysokiej klasy, ale nade wszystko czasem metafizycznej odpowiedzi na postawione w tytule pytanie.
Trudno wyobrazić sobie melomana, który nie znałby „Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Dzieło wiekopomne, mimo niepoliczonej liczby wykonań, stale jest wyzwaniem dla muzyków i stanowi bezsprzecznie filar kanonu kompozycji, bez których wyobrażenie sobie dorobku europejskiej, a nawet światowej kultury artystycznej, jest nieprawdopodobne. Mimo to, każde wysłuchanie tego niedokończonego utworu, otwiera słuchaczom szeroki horyzont przeżyć i inspiracji. Trudno nie wziąć pod uwagę, iż kompozytor wprawdzie wykreował „Requiem” na życzenie anonimowego zleceniodawcy, to w pewnym momencie miał świadomość, że ten żałobny koncept pisze na własną śmierć. Dzieło jest zatem ekspresją jego osobistych doznań, zapisanym na pięciolinii wyznaniem kompozytora. Jednocześnie, z każdym kolejnym wykonaniem przeistacza się w płaszczyznę refleksji słuchaczy. Tak też było, gdy w Bazylice Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Bardzie (zgodnie z zapowiedzią VVENA.PL) chór i orkiestra Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” pod dyrekcją Thomasa Corneliusa, z udziałem sopranistki Małgorzaty Rodek, wypełniły wielkie wnętrze zabytkowej świątyni tym właśnie utworem.
Całe „Requiem” brzmiało w bardzkiej bazylice bardzo mocno. Kolejne frazy dzieła przebijały się nawet przez grube mury świątyni i jeśli ktoś znalazł się w jej pobliżu, musiał słyszeć tę muzykę. Moc orkiestry, energia chóru i intensywność solistki, zsumowane, wręcz wibrowały powietrzem. Mieliśmy do czynienia z niewątpliwym zesłaniem duchowej i estetycznej siły, jaka otaczała wszystkich przybyłych na koncert.
To nie było jednak wszystko, czym zostaliśmy obdarowani w ostatni piątek września 2017 r. Druga część koncertu była nie mniej przejmująca. Thomas Emanuel Cornelius jest jednym z najbardziej wszechstronnych muzyków swojego pokolenia. Urodził się w Niemczech w 1986 r. Jako wybitny instrumentalista (organy, fortepian, klawesyn) gra jako solista i dużych orkiestrach symfonicznych. Trasy koncertowe jako organisty prowadziły go do największych katedr w Europie oraz w USA i na Dalekim Wschodzie. Regularnie pracuje także nad filmem i telewizją (m.in. ARD, ZDF, arte) jako kompozytor, aranżer lub trener dla aktorów. Blisko zaprzyjaźniony z Dolnośląskim Festiwalem Muzycznym. Obecnie najczęściej koncertuje w Hamburgu z NDR Elbphilharmonie Orchester. Komponuje dla wielu zespołów i instytucji, w tym dla Dolnośląskiego Festiwalu Muzycznego i dla Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. W roli kompozytora i organisty wystąpił już rok temu w Bardzie, co VVENA.PL relacjonowała. W tym roku usłyszeliśmy nowe dzieło Thomasa Corneliusa. Utwór usłyszeliśmy w wykonaniu wspomnianego już Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, a ściślej orkiestry i chóru wraz z wokalistami: Małgorzatą Rodek – sopran, Magdaleną Cornelius – alt, Michałem Borkowskim – tenor i Makarym Pihurą – bas. To była światowa prapremiera „Lux Aeterna” – kompozycji stanowiącej fenomenalną esencję brzmień instrumentów i ludzkiego głosu. Obie sfery, zwielokrotnione synergią chórzystów i skalą rozwiniętą przez solistów, a także instrumentalnym oceanarium, zlały się w jeden strumień duchowego i artystycznego światła. Misternie utkane akustyczne cząstki spajały się w jedną genialną tkankę, która – nieco jak ludzka egzystencja: niejednobarwnie i sinusoidalnie – stopniowo tworzy czytelny obraz. Już sam tytuł dzieła, które wokaliści, chórzyści i wirtuozi wykonali pod dyrekcją kompozytora, kieruje myśli i uczucia w kierunku tego, co najprawdziwsze, najcenniejsze, najpiękniejsze i wieczne. Przesłanie brzmień zamieniało się w rodzaj światła – słyszalnego i jednocześnie doświadczanego wewnętrznie. Fragment tego arcydzieła (słowo „arcydzieło” nie jest tu przesadą) na poniższym „wycinku” video, jest jedynie namiastką ładunku wrażeń i emocji, jakie przebiegały i elektryzowały bardzo liczną publiczność zgromadzą w Bazylice.
Organizatorzy informowali, że koncert w wersji audio był rejestrowany, zatem wkrótce zapewne będziemy mogli usłyszeć całość programu. Publiczność z szacunkiem odnosiła się do tego, iż stała się częścią audycji, bo oklaski – bardzo rzęsiste – pojawiły się dopiero po wyczerpaniu całego zaplanowanego repertuaru. Całe wydarzenie, jakie miało miejsce w Bardzie świadczy o tym, że obecność w przestrzeni kultury wymaga wysiłku, ale też przynosi dobre owoce.
Krzysztof Kotowicz