Nie tylko, że nie musisz rozumieć, ale możesz przeżyć i wówczas zrozumienie przychodzi samo. Niczym wena, której doznajesz na obrzeżach miasta, na krawędzi dnia czy brzegu nocy. Byty przeniesione z wyobraźni do świata materii stają się widzialne, dotykalne. Można je odczuwać, zapamiętywać. Stają się przeżyciem i mogą być w następnym kroku przemyśleniem. Tak też stało się, gdy znalazłszy się w Kawiarni – Galerii WENA w Kudowie Zdroju, spotkałem osoby i ujrzałem to, co tworzą.
„Wena Duszniczan” (zapowiadana na portalu VVENA.PL) okazała się czymś więcej, niż tylko nie pierwszą w moim życiu i oby nie ostatnią oglądaną wystawą. Dzięki Natalii Madej – gospodyni zejścia się w jednym miejscu i czasie twórczych osobowości – mogłem nieco niespodziewane dla mnie, znaleźć się w samym środku bardzo różnorodnych artystycznych prądów.
Oglądając prace plastyczne i słuchając ludzi, którzy je pokazali, miałem możność, starannie zresztą skrywanego przeze mnie, snucia nici pomiędzy poszczególnymi twórcami i ich dziełami. „Blaski Księżyca”, czyli graficzne medytacje Artura Golińskiego, obiektywnie-subiektywne spojrzenia Macieja Schulza, brzmiące subtelnymi barwami fotogramy Doroty Zielińskiej-Pytlowany, kolorystyczne wibracje Katarzyny Golańskiej, udające mroczność nostalgiczne kreski Sylwii Mazur i niesamowite graficzne kompozycje Wiktorii Wysokińskiej – każde z tych zjawisk zasługuje na osobny esej, na który w tym tekście nie ma miejsca.
A nawet gdyby się rozpisać, to dlaczego miałbym Czytelnikom odbierać prawo do osobistego dotknięcia owych prac uprzedzając to doświadczenie moimi słowami? Nie wiem jak długo w kudowskiej „Wenie” będzie można oglądać prezentację twórczego dorobku Duszniczan, bo – jak się zorientowałem – Pani Natalia nie od dzisiaj przeistacza swoją kawiarnię w miejsce kulturalnych wydarzeń. Być może więc „za chwilę” będzie tam można ujrzeć lub usłyszeć coś nowego. Tym bardziej warto podjechać czy podejść do „Weny” choćby i dzisiaj.
I jeszcze jedno należy powiedzieć. Żadne z dzieł eksponowanych w „Wenie” nie wygląda tak, jakby było chwilową dekoracją tego miejsca. Albo więc artyści tworzą rzeczy tak naturalnie bliskie nam, albo to miejsce, jakim jest „Wena” czyni dzieła sztuki wokół nas czymś naturalnym i niezbędnym, jak powietrze do oddychania.
Krzysztof Kotowicz
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wena Duszniczan
Komentarze 1