Mimo, iż żyjemy w czasach wszechogarniającej telekomunikacji, to jednak ze zwykłą …komunikacją jest znacznie gorzej. Zwyczajne międzyludzkie relacje są zaszumione czy wręcz zagłuszone tym wszystkim, co imputuje poszczególnym ludziom cechy, jakie rzekomo winni mieć, a których – o czym wiedzą – nie mają. I z tego powodu popadając w kompleksy, są zajęci bardziej sobą, niż innymi osobami. Nawet tymi, na którym mogłoby im zależeć.
„Ożenek” w wykonaniu zespołu Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy jest jakąś próbą szkicu opartego o – subiektywny w moim mniemaniu – ogląd „tych spraw”. Napisany przez Mikołaja Gogola prawie 180 lat temu dramat jest – również subiektywnym jak sądzę – opisem tego, jak bardzo ludzie chcący się odnaleźć, w istocie oddalają się od siebie samych i przez to tym bardziej nie są zdolni odnaleźć drugiego człowieka – swojej „drugiej połowy”. Po obejrzeniu – zapowiadanego przez VVENA.PL – spektaklu w wersji „legnickiej” mam – znów subiektywne, co otwarcie przyznaję – przeczucie, iż siła przerysowań, przejaskrawień i przebarwień sprawia, iż mamy jednak do czynienia z przesadą. Niejednoznaczna próba uwspółcześnienia rosyjskiego dramatu będącego w istocie …komedią, zamienia potok scenicznych zdarzeń w nieco zbliżoną do parodii wersję oryginału. Być może jestem przywiązany do wersji „oryginalnej”, może wolałbym mniej „fotoszopowo” podrasowanych sylwetek i w zamian więcej naturalnych postaci, jakich przecież pełno jest wokół nas niezależnie od tego czy jesteśmy w XIX, XX czy XXI wieku. Widowisko warto było zobaczyć, aby jeszcze bardziej polubić tę wersję, którą znamy w wydaniu pierwotnym. Owszem, przeniesienie i multiplikacja intrygi obmyślonej przez Gogola do warunków nam bliższych ma sens, bo i sam problem nie stracił na aktualności. Jednak zamiana go w rodzaj pastiszu, noo, może powiem taktowniej: wariacji na temat „Ożenku” Gogola” byłaby usensowniona i uwiarygodniona przez …własny tytuł. Slapsticowo zrealizowane przedstawienie nie daje wprawdzie czasu na chwilę zastanowienia nad poważnym w istocie zagadnieniem, jakim jest instytucja małżeństwa, ale nie daje nawet czasu na świadomy śmiech. A przecież to jest komedia. „Ożenek” Gogola to satyra. Na scenie Teatru w Kłodzku cały czas coś się działo, aktorzy starali się jak mogli, by przykuć uwagę widzów, którzy wypełnili salę widowiskową po brzegi. Jednakże nie porwali mnie przesłaniem i nie czułem, aby bardzo rozbawili bardzo publiczność. I jeszcze jedno – brakowało mi w tym przedstawieniu tej rosyjskiej, nieco mistycznej, zadumy wywołującej szczery uśmiech, ale i łzę w oku.
Żeby jednak nie być defetystą i malkontentem, zdradzę na zakończenie, że przyszedł mi do głowy pewien pomysł, który być może uda się przeprowadzić w następnym sezonie teatralnym w Kłodzku. Może udałoby się zorganizować „festiwal jednego spektaklu”? Dlaczego? Ciekaw jestem zestawienia – na przykładzie „Ożenku” – dwóch lub trzech wersji tego samego dramatu. Kłodzko jest teatralną stolicą regionu, co nie tylko wypada, ale należy napisać. Każde wydarzenie sceniczne mające miejsce w Kłodzku, zasługuje na dostrzeżenie i utrwalenie. Swój pomysł zostawiam kreatorom kłodzkiej sceny kulturalnej z nadzieją, że może nie jest całkiem głupi…
Krzysztof Kotowicz