Ważne miejsce w szeroko rozumianej twórczości Marka Cieśli zajmuje malarstwo. W przeciwieństwie do muzyki artysta nie kończył żądnych szkół, które nauczyłyby go warsztatu, wskazały kierunek pracy. Uczył się sam.
Zaczęło się jeszcze w okresie studiów na WSP w Bydgoszczy. Miałem w akademiku kolegę, który – opowiada artysta – studiował bibliotekoznawstwo, a w wolnych chwilach świetnie rysował i malował. Podpatrywałem go czasem podczas pracy, zwracałem uwagę na to jak prowadzi kreskę, jak operuje barwą. Kolega kilka razy zdawał na Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu, lecz bez powodzenia. Efektem artystycznych poszukiwań była choćby wystawa prac pod tytułem: „Cztery pory roku – obraz i dźwięk”, gdzie artysta prezentował swoje obrazy przy dźwiękach stworzonej przez siebie elektronicznej transkrypcji koncertów Antonio Vivaldiego. Każda kolejna wystawa przedstawiała inne oblicze artysty. Modernistyczne ujęcie świata w „Entropii”. Cudowne, stylizowane ikony na tle syntezatorowych opracowań muzyki baroku w cyklu: „Skąd przybywamy, kim jesteśmy, dokąd idziemy?” Przepełnione abstrakcją obrazy przedstawione w cyklu: „Idiochromia.” I w końcu „Sacrum i Profanum” – przesiąknięty symbolizmem zbiór obrazów, w którym artysta odnajduje samego siebie, wieńczy swoje poszukiwania świadomym spojrzeniem na duchowość i rzeczywistość – sacrum i profanum. Jego obrazy podziwiane są w kraju i za granicą. Wiele z nich znajduje się już w zbiorach prywatnych w Europie, Ameryce a nawet Japonii.