Analizując wymienione w poprzedniej części tezy, nie sposób nie odnieść ich do praktyki przekładowej. Obrazową egzemplifikacją tego zjawiska jest przekład, wspomnianego już przeze mnie wcześniej, wiersza pt. Tygrys Williama Blake’a. Uświadamia ona przyszłemu tłumaczowi, iż nie należy bać się nowej, a nawet kompletnie odmiennej interpretacji danego tekstu, a co za tym idzie i odmiennego przekładu. Autor eseju pomaga wysunąć prawidłowe wnioski i jednocześnie skłania do głębszego rozważenia interpretacji tłumaczonego tekstu przed przystąpieniem do pracy. Nieuniknione jest jednak przejęcie odpowiedzialności za wygenerowany tekst, bo to tłumacz decyduje o jego spójności i odpowiednim dopasowaniu do kontekstu, co nierozerwalnie łączy się z uprzednią interpretacją.
Rozważanie Stanleya Fisha jest relewantne dla teorii przekładu, ponieważ z dużą siłą unaocznia konieczność otwarcia się na nowy sposób odczytywania tekstu. Nie należy jednak zapominać o tym, że prawo do nowej interpretacji rościć możemy jedynie wtedy, gdy idzie ona w parze z pewnością i niezachwianym przekonaniem o jej słuszności w opozycji do uprzedniej wersji.
Problem interpretacji dzieła jest złożony, ponieważ błędne zrozumienie tekstu przez tłumacza może doprowadzić do nieodpowiedniego zrozumienia go przed odbiorcę przekładu. W czasie tłumaczenia nie można zaprzestać myślenia o odbiorcy.
Przedstawiona w eseju Stanleya Fisha zmiana sposobu postrzegania dopasowania się tłumacza do potencjalnej publiki (odbiorca nieistotny staje się obiektem zainteresowania), która jest istotna dla praktyki przekładowej, ukazuje – moim zdaniem – mylność wcześniejszego toku rozumowania. Orientacja na czytelnika nie jest najistotniejszym elementem praktyki przekładowej, lecz z pewnością nieodzownym. Przewidując grono przypuszczalnych odbiorców, możemy uczynić tekst tłumaczenia bardziej „dopasowanym”.
Ogólnie rzecz ujmując, tekst Stanleya Fisha traktuje o wszelkich możliwych aspektach problemu interpretacji, a nie translacji samej w sobie, co mogłoby doprowadzić do przypuszczenia, iż nie odnosi się on do samej kwestii praktyki przekładu. Jednakże moim zdaniem może być pomocny – to jest w tym momencie trafniejsze stwierdzenie niż relewantny – w pracy (zwłaszcza początkującego) tłumacza. Jak wiadomo, każdego przekładu nie sposób nie zacząć od uprzedniej, chociażby wstępnej, interpretacji i oceny danego tekstu, dlatego uważam, iż esej Stanleya Fisha mógłby stanowić dobra „bazę” pod pracę przyszłego tłumacza, zwłaszcza w dziedzinie literatury pięknej. Przykłady przytoczone przez autora tej rozprawy mogą wprowadzać myśli tłumacza w kompletny chaos i konsternację, z drugiej zaś strony zmuszają do zdecydowanie bardziej interaktywnej pracy z tekstem oraz głębszego zastanowienia się nad jego potencjalną interpretacją w skutek tłumaczenia.
Konkluzja rozważania Stanleya Fisha w eseju Co czyni interpretację możliwą do przyjęcia? to stanowcze stwierdzenie, że wszelkie odnoszenie się przez krytyków do dzieła literackiego, jest jego interpretacją, „albowiem czy się to komuś podoba czy nie, nic innego czynić nie można (interpretation is the only game in town)”. Podobnie i tłumacz – oprócz technicznej strony swojej pracy – jest jedynie jednym z podmiotów gry przekładem.
Daria Kotowicz