Tytułowe stwierdzenie pada pod koniec spektaklu, który powinien być teatralną lekturą obowiązkową dla tych, którzy patrzą na naszych południowych sąsiadów przez pryzmat stereotypów. Trzeba jeszcze na początku wyjaśnić, że „24 października 1942” to w zasadzie jest rekonstrukcja rzeczywistych zdarzeń ubrana w formę widowiska teatralnego.
Marek Zákostelecky jako reżyser, z autentycznych zdarzeń związanych z zamachem na niemieckiego protektora na teren okupowanej Czechosłowacji, wydobył samą esencję bohaterstwa. W przypadku dwóch młodych Czechów i wspomagających ich kilkorga innych młodych patriotów, polegało ono nie tylko na podjęciu niesamowitego ryzyka czy nawet na brawurze. Spełniając rozkaz swoich przywódców przebywających w Londynie, znaleźli się w objętej nazistowskim terrorem ojczyźnie, aby wykonać wyrok śmierci na kacie swoich rodaków. Nie mogli nie zakładać, że to jest ich ostatnia podróż i nie mogli być pewni, że ich plan zostanie zrealizowany. Okazało się, że Reinhard Heydrich, zwany „rzeźnikiem Pragi” nie przeżył zamachu, jaki na niego przeprowadzili Jozef Gabčik i Jan Kubiš. Czechosłowaccy „cichociemni” nie zginęli w trakcie zamachu, ale nieco później na skutek zdrady.
Nie miejsce tu wdawać się w szczegóły historyczne, o których jednak warto poczytać. „24 października 1942” w sposób fenomenalny przybliża prawdę, że bohaterstwo to przede wszystkim rezygnacja z siebie, to poświęcenie, którego nawet bezwzględność wroga i cynizm sprzedawczyka nie przekreślają. Dwaj aktorzy Teatru Drak z Hradec Králové – Filip Huml i Dušan Hřebíček, posługując się prostymi środkami scenicznymi (czarne stroje, ciemne tło przebijane snopami światła, multimedialne obrazy w tle, doskonałe tło akustyczne), z tabletami w ręku, czytali kolejne partie dosłownej relacji z poszczególnych etapów wydarzeń, które stały się w najnowszej historii narodu czeskiego kamieniem węgielnym patriotyzmu. Przesuwaliśmy się wraz z nimi przez kalendarz biografii najważniejszych postaci dramatu z obu stron barykady, by wreszcie znaleźć się w punkcie przecięcia poszczególnych biografii. Jeśli komuś zdawało się w tym momencie, że to kulminacja, był w błędzie. Zacytowane w tytule zdanie jest gorzkim i jakże uniwersalnym podsumowaniem zderzenia heroizmu z okrucieństwem, ale już z perspektywy ludzi oddalonych od osób i wydarzeń. Można się, będąc polskim widzem, zatrzymać nad pytaniem czy ów dylemat nie dotyczy także i naszych współczesnych uwarunkowań.
Twórcom przedstawienia należy oddać, iż sięgnęli po niesamowicie trudny temat. Nie wtłoczyli rekonstruowanych okoliczności w sztampę pompatyczności czy schemat uogólnień. Zaryzykowali nowatorstwo sceniczne, w którym prostota środków wyrazu doskonale uwypukliła istotę faktów i ich najgłębszy sens. Bardzo pomocne w odbiorze spektaklu było spotkanie z reżyserem Markiem Zákosteleckym, które po przedstawieniu poprowadził Michał Tramer. Poza osobistymi świadectwami twórcy nie zabrakło też żywej dyskusji z publicznością.
Krzysztof Kotowicz
Zapowiadany przez Portal VVENA.PL spektakl „24 października 1942” odbył się w ramach „Listopada z adaptacją” – bardzo dobrze przemyślanego i przeprowadzonego przez Kłodzko 2016 cyklu spotkań, jakie odbyły się w miniony weekend w Kłodzkim Centrum Kultury. Wczoraj pisaliśmy o wystawie fotografii Wojciecha Skibickiego, a jutro ostatnia z relacji poświęcona jednemu z seansów filmowych.