Majster Sajetan Tempe, Robert Scurvy – prokurator, Gnębon Puczymorda – herszt rewolucjonistów oraz księżna Irina Wsiewołodna Zbereźnicka. Tylko bohaterowie witkacowskich wizji czy może ponadczasowe egzemplifikacje ludzkich postaw, które w istocie rzeczy albo są okrutną esencją prawdy o człowieku lub też są skondensowaną do bólu dawką tego, co jest dowodem ludzkiej niedoskonałości?
Oglądałem spektakl „Szewcy” na trzeźwo, co oznacza, że ducha Stanisława Ignacego ujrzeć nie mogłem. Zresztą i jego miejsca pochówku nadal nie zidentyfikowano, toteż nawet materialnych szczątków geniusza słowa i obrazu zobaczyć się nie da (niezależnie od kondycji psychofizycznej). Nie oznacza to jednakowoż, iż nie można, że nie warto czy też, że nie da się lubo nie sposób podjąć się próby nie tyle rozszyfrowania tego, co w „Szewcach” Witkiewicz zakodował, ile rozdzielenia wrażeń i domysłów z tego, co na scenie nam podano.
Człowiek jest trybikiem w machinie ludzkości, a gdy zachciewa się mu być ogniwem, sytuacja zmienia się radykalnie i na krótko. Szybko bowiem innych chce sobie podporządkować i tak się historia „kołem toczy” lub walcem miażdży. Szpetota tego okrutnego schematu, plugawość języka, brzydota świata tak konstruowanego błyskawicznie zamieniają idee w ideologie. Mądrość zamienia się w groteskę, logika nabiera oblicza absurdu. Wszystko zmierza ku wyczuwalnie bliskiej katastrofie, a nawet jeśli pojawia się coś, co jest przebłyskiem dowcipu, okazuje się być szyderstwem, zaś autoironia przekształca się w degrengoladę. Czy jednak całość dramatu Witkacego ma w finale, a raczej w sumie, prowadzić do rezygnacji i beznadziei?
Zapowiadane przez VVENA.PL przedstawienie, pokazane tydzień temu w Kłodzku przez zespół Teatru Animacji z Poznania, nie udzieliło odpowiedzi na wspomniane wyżej pytanie. Reżyserka i twórczyni spektaklu Anna Rozmianiec, podczas spotkania z widzami po spektaklu, przyznała, że uczyniła wszystko, by z tekstu Witkacego wydobyć samą istotę dramatu. W bardzo dobitny, chwilami potrząsajacy (nie wstrząsający…) sposób, chwilami w przewrotnie sklejonych obrazach i brzmieniach, wszyscy twórcy – aktorzy przede wszystkim – przenieśli rozważania i dylematy podjęte przez Stanisława Ignacego Witkiewicza w tzw. „nasze czasy”. Bo jeśli nawet komuś wydawało się, że deptanie godności ludzkiej i sprzedawanie jej są fenomenami minionych wieków, lat czy dni, to dzięki spektaklowi, jaki oglądaliśmy dzięki inicjatywie Teatru w Kłodzku, może się przekonać, iż jest w błędzie. Głębokim błędzie. >> Wal go! Pier go! Niech stare ścierwo wie, po co żył! Męczennik, pludra jego cioć!! <<
Krzysztof Kotowicz
PS: Czuję się w obowiązku dopisać, że spektakl nie był ładny, co nie znaczy, że nie podobał mi się. Nie było na scenie pięknie, lecz nie zabrakło wyrazistości. Przedstawienie nie obchodziło się delikatnie z widzem, co nie pozbawiło mnie przeświadczenia, iż oglądam nie tylko wartościowy spektakl, ale też stoję wobec niedającej spokoju perspektywy wyjścia z bezpiecznej niszy sali teatralnej na nieprzewidywalną ulicę. A tam dzieje się coś, co nie jest reżyserowane… Jeśli – Drodzy Państwo – nie widzieliście „Szewców” w Kłodzku, to może i miło, ale szkoda…