Jak trudno jest wydostać się z pętli złudzeń, kiedy kreując je samodzielnie, chowamy swoją twarz pod maską pozorów. Maska ta z efektem perfekcyjności, ukrywa prawdziwe emocje. Dopóki nie staniemy sami, twarzą w twarz w własnymi zmorami, nie uwolnimy się od nękających nas trosk.
W powieści Krystyny Mirek, „Większy kawałek nieba”, której premiera będzie 27 kwietnia, nakładem wydawnictwa Znak, odnajdujemy siebie. Może się powtórzę, ale autorka kolejny raz, zmusza nas poprzez swoją powieść, do tego, abyśmy stanęli przed lustrem i spojrzeli sobie głęboko w oczy, w duszę. Zajrzyjcie drodzy czytelnicy do wnętrza tej powieści, a odnajdziecie cząstkę siebie. W powieści, Krystyna Mirek utkała piękne, ludzkie losy, wielu postaci.
Głównym bohaterem jest Wiktor Janicki. Posiada on własną, znakomicie prosperującą restaurację. Jest to postać, która wzbudza wiele emocji. Od samego początku, są to jednak odczucia pozytywne. Pomimo grubego muru, jakim otoczył się po śmierci żony Łucji, a tym samym, ukrył się pod maską pozorów, zdradza w drobnych szczegółach, swoją prawdziwą naturę. Mężczyzny stanowczego, ale i subtelnego. Pragnącego miłości. Mężczyznę, którego przepełnia tęsknota. Natalia, jest jego życiową partnerką. Ona także kryje pod maską miłości, swoje prawdziwe oblicze. Kocha Wiktora, i mam wrażenie, kocha go szczerze. Czy kierują nią do samego końca prawdziwe uczucia? Czy można mówić tu o tzw. miłości prawdziwej, czyli takiej, którą chcemy obdarzyć tą wybraną osobę, jej rodzinę, bardziej niż samego siebie? O miłości, w której mniej pragnie się dla siebie, niż dla kochanej osoby… Natalii wydaje się, że tak właśnie jest. Ciężko jednak jest grać te drugie skrzypce… Znajduje się w idealnym położeniu, ponieważ ma wieczne wstawiennictwo niedoszłej jeszcze teściowej Aleksandry. Ta za wszelką cenę, pragnie dobra swojego syna. Dlatego ciągle dąży do tego, aby złączyć losy tych dwojga, świętym węzłem małżeńskim. Poznajemy także Igę. To dopiero dziewczyna! Ona wybrała sobie nietuzinkową osłonę, w której skrywa wszelkie emocje. Idealnie potrafi się dostosować do otoczenia, stając się przewidującym pionkiem w grze pozorów. Jest samotna, smutna, wiele w życiu przeszła i nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na ziemi. Kiedy czyta się tą powieść, od razu można wyczuć, że Iga zasługuje na większy kawałek nieba od losu… który do tej pory nie szczędził jej łez.
O miłości,
w której mniej pragnie się dla siebie,
niż dla kochanej osoby…
Krysia, która w powieściach jest opatrznością, losem swoich bohaterów, niby przypadkiem, postawi na drodze tych dwojga, Wiktora i Igi – siebie wzajemnie. Oprócz tej trójki bohaterów, możemy obserwować postać Oliwiera – syna Wiktora. Jest to chłopak rozpuszczony, rozpieszczony i bardzo samotny. Nie okazuje emocji, przez co nie od razu możemy go poznać. Wszystko co robi to tylko udawanie, kreowanie siebie nierzeczywistego. Ojcu bardzo zależy na jego dobru. Trzeba jednak pamiętać, że nie zawsze czynimy kogoś szczęśliwym, dając mu wszystko, poza czasem, emocjami… Marysia, która kojarzy mi się z dobrą babcią, jest gosposią w willi Wiktora. Kobieta szybko spostrzega trudną relację Oliwiera z otoczeniem. Ale nie tylko to zaprząta jej głowę. Ma ona bowiem swoje własne problemy i traumy, które niczym echa przeszłości, nie pozwalają swobodnie iść na przód. I wreszcie Wanda. To bardzo pozytywna postać. Jest szefową kuchni u Wiktora, ale zna go prywatnie od dzieciństwa. Kiedy jego rodzice byli pochłonięci prowadzeniem restauracji, zajmowała się nim, traktując jak własnego syna. Wanda, ma zawsze dobrą radę dla wszystkim. I nigdy się nie myli. A jeśli już to sporadycznie.
Można by wymieniać, jak wspaniałe postaci, budują dopracowaną przez Krystynę Mirek, fabułę książki „Większy kawałek nieba”. Ale ileż przyjemności zabrałabym Wam z czytania, gdybym to uczyniła!? Nie zdradzam więc więcej. Musicie sami wtopić się w ten klimatyczny Kraków, w którym rozgrywa się akcja książki. Przejść się wraz z bohaterami po uroczych uliczkach, pospacerować obok Kościoła Mariackiego lub koło straganów pod Sukiennicami, wsłuchać się w muzykę skrzypiec zmarzniętego zimą grajka – może jako towarzysz jednego z bohaterów? A być może jako przechodzeń, turysta obserwujący losy tych postaci, siedząc w jednej z kawiarni i pijąc najlepsza w Krakowie kawę? Kiedy restauracja Wiktora pilnie potrzebuje nowego kelnera, jak z nieba, spada mu Iga. Natalia pragnie ślubu z Wiktorem, ale czy będzie umiała być macochą? Czy iskra, zwiastująca miłość, pojawi się w końcu pomiędzy bohaterami? I jak potoczą się zawiłe losy pozostałych bohaterów?
„Większy kawałek nieba” to najbardziej złożona, w swojej fabule powieść Krystyny Mirek. Autorka pisząc książki zawsze dbała o detale, kreowanie realnych postaci, tworzenie sytuacji rzeczywistych i wkładała w to wszystko wiele serca oraz życiowych rad. Za to ją cenię jako autora. W tej książce jednak, przeszła samą siebie. Wielowątkowość spowodowała, że horyzont świata przez nią stworzonego, umożliwił nam czytelnikom, rozwinięcie skrzydeł wyobraźni. Krysia splotła losy bohaterów, ukazując jak bardzo ludzie są od siebie zależni i dlaczego siebie potrzebują. Uwydatniła także, na ich przykładzie, prawdę o maskach, które nosimy. Chcąc uciekać przed przyszłością albo wręcz przeciwnie, nie mogąc odciąć swojej przeszłości – udajemy. Do niczego to jednak nie prowadzi. Tylko prawdziwe oblicze człowieka może spowodować, że okrutny los, pasmo złych wydarzeń, nieosiągniętych celów, nagle może się odwrócić.
Dostrzegam również, motyw drogi, podróży bohatera, który musi przejść przez wiele trudności, zmieniających jego światopogląd, aby ostatecznie zaczął podejmować inne niż dotąd decyzje. Doświadczenie czegoś nowego, otwiera oczy na to, że można życie przeżyć inaczej. Lepiej. Każda z postaci w tej książce dźwiga na swoich barkach problemy, blokujące dalszy rozwój , w każdym tego słowa znaczeniu. Poprzez różnorodne doświadczenia, z jakimi przyjdzie im się zmagać, powoli dochodzą bohaterowie do skrzyżowania dróg, gdzie następuje najważniejszy, punkt kulminacyjny! I nagle wszystko może się zdarzyć.
Nie będzie żadną nowością jeśli powiem, że powieść Krystyny Mirek „Większy kawałek nieba” jest napisana barwnym językiem, bardzo przytulnym, klimatycznym. Książkę czyta się przyjemnie, jest ona wciągająca. Nie sposób odłożyć ją, przed ostatnim zdaniem. Krystyna Mirek znana nam już z literatury bardzo pozytywnej, krzepiącej, podnoszącej na duchu, tą powieścią bardzo wysoko postawiła poprzeczkę sobie i nie tylko. Udowodniła, że literatura obyczajowa może być jednocześnie bardzo ambitna, życiowa i ciepła. Czyli taka, jakiej dziś bardzo potrzebujemy.
Sylwia Grochala-Winnik