Świat kocha się w zgiełku.
W rozpisie tekstowym na twarzy.
W rozkapryszeniu kobiet,
może nawet dam?
Zajrzałem dziś w nieoprawione oko opatrzności
I tak znów zostałem sam.
Świat kocha się w zgiełku.
W rozpisie tekstowym na twarzy.
W rozkapryszeniu kobiet,
może nawet dam?
W kolorowym szkiełku.
Ledwo odprysku ze śwętnego witraża,
gdzie wszystkiego i nitschego
tak wiele, że aż się nie chce
marzyć leniwym popołudniem
w powszednią niedzielę.
Aniele mój, prowadź mnie
ze świętej pamięci Jackiem,
a ten z nierozłącznym Tobiaszem,
na łąki kwietne i nieskoszone
ludzką ręką, ani nawet czasem.
I zawsze szmaragdowo – zielone,
jak kocie wyczekujące oczy,
mroczniejące tylko na chwilę
u schyłku pogodnego dnia
znużoną źrenicą Thanatos.
20052012
Wiersz i ikona: Krzysztof Abrahamowicz