Koniecznie przeczytajcie esej autorstwa Stanleya Fisha Co czyni interpretację możliwą do przyjęcia? Już samo sformułowanie tytułu jest dla mnie prowokacją do zapytania samej siebie o zasadność uznawania takiej czy innej obrony lub krytyki jakiegokolwiek materiału literackiego za obowiązującą czy też dopuszczalną lub wykluczoną.
Postawienie tytułowego pytania niewątpliwie inspiruje do zadania go każdemu, kto z otwartością i w imię poszukiwania prawdy dąży do ustalenia tego, co zwykło się w języku szkolnym określać sformułowaniem „co autor miał na myśli”. Niewątpliwie w sposób szczególny dotyczy to sytuacji przekładu danego dzieła na język ojczysty odbiorcy, podczas którego nie sposób uniknąć ryzyka zmiany tonacji lub nawet swoistego przetworzenia dzieła.
W tym obszarze właśnie rozprawa Fisha ma szczególne zastosowanie. Rozpoczyna on swój wywód, zauważając, że „fakty istnieją jako coś ewidentnego i że niezgodności winny być rozwiązywane przez odwoływanie się do faktów, takich jakimi one są”. Nie kwestionując tej normy, Fish zaznacza jednakże konieczność uwzględniania przy ocenie faktów tego, co określa „kontekstem punktu widzenia”.
Chcąc uzasadnić tę tezę, powołuje się na przykłady analizy wiersza Williama Blake’a pt. Tygrys i dochodzi do sedna swej refleksji, twierdząco odpowiadając na postawione przez innego krytyka, Wayne Bootha, pytanie: „Czy mamy prawo wykluczać przynajmniej niektóre odczytania?” Nie zatrzymuje się na tej nadzwyczaj prostej odpowiedzi, bo tuż za nią zastanawia się głośno nad kryterium, na podstawie którego „istnieje coś takiego w tekście, co wyklucza pewne odczytania i pozwala na inne (…)”.
Innym ważnym – według Fisha – aspektem, jaki należy wziąć pod uwagę, jest uwzględnianie (lub nie) pozycji czytelnika danego dzieła literackiego. W tym wątku Fish nawiązuje do opublikowanego w 1954 r. eseju pt. Błąd intencjonalny autorstwa Wimsatta i Beardsleya, gdzie przyjęto wręcz zakaz kierowania się tym, co i jak odbiera czytelnik, jako że ich zdaniem: „jakiekolwiek dociekania na temat ich reakcji (responses) nabierają charakteru relatywistycznego (…)”. Obecnie rzecz ma się dokładnie przeciwnie, bo to, co nazwano „błędem intencjonalności”, urosło do rangi metodologii stosowanej przez większość szkół krytyki literackiej.
Kolejnym i nie mniej ważnym problemem jest dostrzegany przez Stanleya Fisha proces wypierania starych interpretacji przez nowe, które jednak jego zdaniem za każdym razem w swojej treści wychodzą od tego, co już zostało powiedziane wcześniej. Co więcej, nowe wypowiedzi krytyków częstokroć stanowią wręcz polemikę z poprzednimi recenzjami, na przykład poprzez dowodzenie, iż w danym utworze znaleźć można cech wartościujących więcej, niż dotąd wskazywali na to krytycy. Nie chodzi więc głównie o podważanie starych interpretacji, lecz raczej o to, by dowieść lepszej jakości nowych. Zdaniem Fisha metoda „z-powrotem-do-tekstu” nie jest możliwa, choć kończąc cały swój wywód, przyznaje, że „jednym ze sposobów praktykowania krytyki literackiej jest ogłaszanie tego, że się jej nie praktykuje”.
Jak to wszystko ma się do pracy tłumacza – w następnej części „Rozważań”, do której zapraszam za kilka dni.
c.d.n.
Daria Kotowicz
Co do „wychodzenia treści z tego, co zostało powiedziane już wcześniej” zmagamy się z pytaniem o intertekstualność, czyli interakcję tekstową powstającą w obrębie jednego tekstu. Mocno zajmowali się tym pozytywiści podkreślając wagę biografizmu w chwili powstawania dzieła literackiego. Ostatnio dokładniej się temu przyjrzałam i zgodzę się z tezą, iż to w jaki sposób byliśmy wychowywani, to jakie mieliśmy dzieciństwo, to jakie mamy cele i wartości oraz doświadczenia z naszego życia, mają silny wpływ na proces twórczy. Sam Goethe w swoim „Dichtung und Wahrheit” powątpiewał w „czystość” tego co piszemy, ponieważ zawsze jest to proces odtwórczy, wcześniej zostało już coś zasiane w naszym umyśle, coś sprawiło iż ta idea powstała. Dobry artykuł Dario 🙂