Wszechobecny pośpiech – czasu znak… A wielka szkoda, bo tak wiele nas omija, tak wiele nam umyka. Codzienność na pochłania, dni umykają, niejednokrotnie przepadają niezauważone. Nie dajmy jednak się zwariować, zatrzymajmy się na chwilę, popatrzmy, poczekajmy…. Pozwólmy sobie na zachwyt, zauważmy piękno…
„Motyl przy obiedzie”. Zdjęcie zostało zrobione w przepięknie zaaranżowanej motylarni wrocławskiego zoo. Wizyta tam wywarła na mnie niemałe wrażenie. Nie dane mi było do tego czasu widzieć tak pięknych i egzotycznych przedstawicieli tego gatunku. Rozsuwając drzwi motylarni przeniosłem się do zupełnie bajkowego świata pełnego barw, majestatyczne motyle fruwały nieświadome swej urody. Przysiadały na ramionach, dłoniach, głowach, przyglądały się nam ciekawe równie mocno, co my.
„Koń u wodopoju”. Warto czasami się pochylić, żeby dostrzec choćby taki obraz. Zdjęcie wykonane zostało w centrum miasta, konik „pasł się” na miejskiej rabatce. Dziesiątki przechodniów przechodziło obok i go albo nie widziało, albo nie chciało widzieć. Nie potrzebny tu był nawet profesjonalny aparat.
„W oczekiwaniu na przekąskę”. Bogu dzięki – dzieci to ciekawe świata istoty. Na miarę swoich możliwości staram się im ten świat pokazać, odpowiadać na nurtujące je pytania, zabierać je w ciekawe miejsca, I tak co roku bierzemy udział we wrocławskiej zoobotanice. Niebanalna rewia świata roślin i zwierząt. Od przepięknie zaaranżowanych akwariów, świat złowrogich gadów i owadów po psie i kocie piękności. Tam też wśród różnorakich okazów znalazłem te niesamowite stworzenia.
„Ślimak”… Akwaria zawsze mi towarzyszyły, od kiedy tylko mogłem się o nie zatroszczyć Nic tak nie koi i łagodzi napięcia po całym dniu jak możliwość podpatrywania podwodnego świata. Warto zapaść się w wygodny fotel z filiżanką kawy i zwyczajnie patrzeć.
„Myśliwy czy ofiara?” , „Ryś w zoo” i „Nosorożec”. Seria zdjęć wykonana podczas wizyty w zoo. Miało się wrażenie, że wróbel (fot: „Myśliwy czy ofiara?”) był oswojony. Zupełnie nie przeszkadzało mu nasze towarzystwo, roześmiane dzieci, nasz rodzinny harmider. Siedział na płocie jakby nigdy nic. Przez pewnie czas miałem wrażenie, że jest nieprawdziwy, że to zwyczajny rekwizyt. Nie był. Odprowadził nas wzrokiem kiedy opuszczaliśmy pobliską ławeczkę. Czekał cierpliwie na kolejnych gości zoo.
Przedstawione fotografie powstawały w różnych okolicznościach, często bez zastosowania profesjonalnego aparatu fotograficznego. Jest to dowód na to, że trzeba patrzeć przez duże „P” i być wrażliwym przez duże „W”. Jest tak wiele do przeoczenia, świat jest piękny. Trzeba nam tylko szeroko otworzyć oczy i przesiąść na ławce w parku, pójść na grzyby do lasu, zatrzymać się w centrum miasta … i patrzeć.
Robert Janusz