Czym są wspomnienia? Natłokiem obrazów, które w sposób chaotyczny przemieszczają się z kąta w kąt naszej wyobraźni (a może właśnie jaźni?), słowem, gestem, zapachem, za którym ustawicznie gonimy? Do jakiej grupy je przypisać? W jaki sposób zmaterializować?
Jest pewna książka, która kilka dni temu spowodowała w moim życiu swego rodzaju trzęsienie ziemi. I to z pewnością niemałe. Trzęsienie to bowiem – w przeciwieństwie do standardowych zjawisk tego pokroju, spowodowało skutki pozytywne (a nie, jak mogłoby się wydawać – negatywne). Odmieniło mój – z pozoru skrupulatnie i niezwykle dokładnie –zbudowany świat. Mowa dziele pn. „Księga zapominania” autorstwa holenderskiego historyka psychologii – Douwea Draaismy. „Księga zapominania” to coś więcej niż zwykła książka. Nie jest to z pewnością tylko i wyłącznie zbiór znaków, kawałek papieru, spisane i uporządkowane myśli. Dzieło Draaismy to mechanizm. Coś, dzięki czemu miałam ochotę spakować plecak i wreszcie ruszyć w podróż z prawdziwego zdarzenia, w głąb siebie.
Zagłębiając się w świat Draaismy, na szlaku natknęłam się na ślady moich „pierwszych” wspomnień. Za wszelką cenę starałam się wygrzebać je z zakamarków mej pamięci, zrekonstruować choć część dzieciństwa. Próby te potwierdziły jedynie fakt, że najczęściej jako pierwsze próbują przebić się przez naszą świadomość wspomnienia definiujące sytuacje, które nie były dla nas szczęśliwe. Wypadki, przykre zdarzenia, śmierć bliskiej osoby. Co z momentami szczęśliwymi? Czy było ich tak mało, czy wręcz przeciwnie? Jedno jest pewne, jak pisze Draaisma: „Największą zagadką pierwszego wspomnienia jest to, że stanowi ono początek, który tak wiele poprzedzało. Zanim zaczniemy rejestrować wspomnienia, życie trwa już przez pewien czas”. Skąd więc ta pewność, że dane wspomnienie jest właśnie tym pierwszym?
Dziennikarz Dieter Zimmer wyróżnił trzy rodzaje wspomnień: obrazy (impresja, luźny obraz, lub jego strzępy), sceny (miejsce, otoczenie; pojawiają się „inni”) i epizody (incydent, wydarzenie), które pojawiają się u człowieka w różnych etapach dorastania. Wczesne, pierwsze wspomnienia są właśnie obrazami i pojawiają się przeciętnie w wieku dwóch lat i 10 miesięcy, kolejnymi są sceny pojawiające się w wieku trzech lat i dwóch miesięcy, a następnie epizody, które występują w wieku czterech lat i trzech miesięcy. Najczęstszymi rodzajami wspomnień są jednak sceny. Zdecydowanie większa część pierwszych wspomnień to właśnie wrażenia wzrokowe, a nie zapachy, czy smaki.
Draaisma przytacza w swoim dziele kilka przykładów wspomnień należących do poszczególnych osób. Jedni zarejestrowali je już w wieku kilku miesięcy (czy to na pewno wspomnienia – a może już złudzenia?), czy mając jeden rok życia, u innych natomiast pojawiają się one dopiero w wieku czterech, pięciu, a nawet dziesięciu lat.
Wczytując się w kolejne strony „Księgi zapominania” zaczęłam poszukiwać śladów pierwszych wspomnień. Na co natknęłam? Obraz, pozbawiony głosu. Ja, mój brat. Mieszkanie babci, odkurzacz i balkon. Wchodzę na odkurzacz i przez okno balkonowe spoglądam w dół. Widzę znane mi podwórko: mnóstwo zieleni i bawiące się dzieci. Zwyczajny obraz, ale czy na pewno się zdarzył? Pamiętam, że jakiś czas temu wspominałam o tym mamie. Popatrzyła na mnie zdziwiona. Nie potrafiła przypomnieć sobie takiej sytuacji. Mój opis odkurzacza zgadzał się z rzeczywistością, okno balkonowe i podwórko również, ale okoliczności – niekoniecznie. Dylemat pozostał – czy to było wspomnienie (właśnie to PIERWSZE), czy może fragment snu albo złudzenie? Jeśli to był sen, który wydawał się być dla mnie fragmentem przeszłości, dlaczego wciąż o nim pamiętam? Kolejne wspomnienia dotyczą serii moich nieszczęśliwych wypadków, które zdarzały się nadzwyczaj często od piątego roku wzwyż.
W „Księdze zapominania” doczytujemy się, że pamięć autobiograficzna rozwija się wraz z wiekiem dojrzewania neurologicznego. U każdej osoby proces ten odbywa się w indywidualnym tempie. Stąd też rozbieżność wieku, w którym zaczynają występować pierwsze wspomnienia. Wiąże się to z kształtowaniem „ja” i „jaźni”, dzięki którym jesteśmy w stanie połączyć konkretne przeżycia z indywidualną przeszłością – autobiografią. Trwałe wspomnienia nawiązują do świadomego przeżywania (JA to przeżywam). No, właśnie…
To nieszczęsne JA. Zastanawiałam się ostatnio nad definicją tego JA. Kiedy tak naprawdę czujemy się w pełni komfortowo z samym sobą? Czy doświadczyłam w życiu takie sytuacji, dzięki której poczułam się w 100% sobą? Jakież było moje zdziwienie, kiedy w okamgnieniu stwierdziłam, że… TAK ! Czułam, że ja, to faktycznie JA. Pamiętam jakby zdarzyło się
to kilka minut temu. Opuszczam pokład samolotu w Sharm El Sheikh. To moja pierwsza wizyta w tym magicznym miejscu. Przekraczam próg i czuję, że zalewa mnie fala szczęścia. Szczęścia, którego nie trzeba w żadnym calu definiować. Czuję się swobodnie. Zupełnie tak, jakbym była tu od zawsze. Jak brakujący element, który znalazł swoje miejsce w układance. Wiatr pachnący orientem delikatnie pieści moją twarz. Mimowolnie uśmiecham się do otaczającego mnie świata. Już wiem, znalazłam swoje Elizjum. To moje miejsce. To JA.
Sugerując się teorią o pierwszych wspomnieniach utożsamianych ze świadomym przeżywaniem, powinnam się porządnie zawstydzić. A więc to tak – inni doświadczają tego w wieku parunastu lat, ja musiałam czekać dwadzieścia, by poczuć na własnej skórze smak trzeźwego doświadczania i konstruowania wspomnień. Cieszę się jednak, że miałam taką okazję w swoim życiu. Kto wie, może inni nie mieli wcale łatwiej? J
A Wy? Zastanawialiście się nad swoimi pierwszymi wspomnieniami? Czego dotyczą? Jak wyglądają? Polecam spróbować. Każdemu potrzebna jest taka osobista rewolucja.
Natalia Rani Junik
Douwe Draissma, Księga zapominania, Aletheia, 2012