Mariola Jarocka w swojej książce pt. „Skarby wrocławskich ulic, placów i świątyń” snuje interesującą narrację o wybranych i naprawdę interesujących cząstkach historycznej i architektonicznej mozaiki Wrocławia.
To nowe i interesujące przedsięwzięcie sygnalizowaliśmy w naszym portalu. Tym razem zapraszamy do lektury zwiastuna drugiego rozdziału publikacji. Tematem tego fragmentu książki Marioli Jarockiej jest pewien ciekawy budynek, który zna każdy wrocławianin.
Pierwsze wieżowce zaczęły powstawać na terenie Wielkiej Brytanii oraz USA z końcem XIX wieku. Były one wznoszone dzięki zastosowaniu nowatorskich rozwiązań technologicznych w postaci konstrukcji stalowo–żelbetowych, stanowiących prawdziwy przełom w budownictwie. Nowy trend szybko się przyjął i w drugiej połowie lat dwudziestych w centrum wielu miast kontynentalnej Europy zaczęto wznosić tego typu budynki – w tym także we Wrocławiu. Miejsce, w którym powstawał pierwszy wieżowiec było oddalone od Rynku ponad 800 metrów, czyli całkiem blisko głównej arterii miasta. Czy decyzja o jego powstaniu była podyktowana ówczesnymi koncepcjami architektonicznymi – zaledwie kilka lat wcześniej Le Corbusier opublikował artykuł na temat pięciu punktów nowoczesnej architektury – czy też była to kwestia braku miejsca w ścisłym centrum i wzorowanie się na zabudowie amerykańskich miast? Cóż, z pewnością ogromne „zagęszczenie centrum spowodowało konieczność budowy nowych osiedli na obrzeżach miasta. Przyjęty w 1924 roku plan rozbudowy, realizowany aż do wybuchu II wojny światowej, przewidywał konieczność ponadrzykrotnego powiększenia obszaru miasta, co nastąpiło w 1928 roku.”
CAŁY TEKST ZNAJDZIESZ KLIKAJĄC TUTAJ