Ci, którzy pamiętają poprzedni artykuł, mogą powiedzieć „to już było”. Owszem, było, dla kogoś, kto widząc dwa rysunki, widzi …dwa rysunki. Dla mnie natomiast każdy rysunek to odrębna historia.
W tle leciała inna muzyka, w telewizji leciał inny mecz (tak, czasami podczas meczów też świetnie się skrobało po kartce!), a w mojej głowie kłębiły się inne myśli. Podczas zdenerwowania powstają prace pełne ekspresji, chaotycznych kresek, natomiast gdy jestem zrelaksowana – przejścia między odcieniami robią się łagodniejsze, a zamiast kreski pojawiają się harmonijne plamy.
Chciałam wspomnieć coś na temat samego procesu rysowania. Ogólna zasada brzmi – od ogółu do szczegółu. Ale ja się jej rzadko kiedy trzymam – bo w rysowaniu zwierząt najważniejsze są oczy. Zaczynam zawsze od nich, bo gdy nie wyjdą tak, jakbym tego oczekiwała, praca jest praktycznie do wyrzucenia. Jak to mówią, zasady są po to, aby je łamać. Najciekawsze jest to, że siadam do rysowania z pewnym zamysłem, wyobrażeniem, jak praca ma wyglądać, a w trakcie wszystko zmienia się o 180 stopni. Inny pomysł na tło, inny sposób cieniowania, tonacja.
Także każdy, kto uważa, że rysowanie jest monotonne i polega na żmudnym trzymaniu się określonych zasad, niech weźmie ołówek w rękę i szybko zweryfikuje swoje zdanie.
Agata Dymała