Nawiedzamy w tych dniach groby bliskich i znajomych. Pamiętamy dobro, jakie nam wyświadczali i zapominamy o ich ludzkich ułomnościach. Pierwsze dni listopada to zawsze czas szczególnego zamyślenia. Pomaga w tym muzyka, w której twórcy pragnęli zawrzeć uczucia związane ze śmiercią.
„Marsz żałobny” Fryderyka Chopina z 1837 r. jest chyba najbardziej znaną nam kompozycją funeralną. Uchodzi za jeden z ekspresyjnych utworów tego kompozytora. Stał się też inspiracją dla dzieła wybitnego malarza Władysława Podkowińskiego.
„Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta z 1791 r. nie przestaje wstrząsać każdym słuchaczem. Mówi się, że kompozycja powstała, gdy do Mozarta przybył anonimowy posłaniec, który zamówił mszę żałobną. Inni twierdzą, że muzyk przeczuwał własną śmierć i chciał w nutach zapisać żal z powodu nieuchronnego końca życia.
„Il Silenzio” skomponowane przez Nini Rosso i Gugliema Brezzo w 1965 r. grane jest zazwyczaj na trąbce już na cmentarzu, w chwilach pochówku. Na dźwięk tego utworu zawsze reagujemy zamyśleniem. Ciekawostką jest fakt, iż utwór ten jest hymnem jednego ze słowackich klubów piłkarskich, a wojsku włoskim jest sygnałem końca dnia. Utwór znamy też z repertuaru Dalidy.
„Wyjazd z Polski” Michała Lorenca z 2010 r. był częścią ścieżki dźwiękowej do filmu „Różyczka”. Zapamiętany zostanie jednak jako tło muzyczne żałoby narodowej po katastrofie lotniczej w Smoleńsku, w czasie której tragicznie zginęli wszyscy członkowie delegacji Polski na uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej.
„Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie” jest śpiewane w czasie liturgii pogrzebowej w Kościele Katolickim. Prosta i powtarzalna fraza muzyczna towarzysząca słowom modlitwy za zmarłych zdaje się sięgać głęboko w duszę żyjących, aby pamiętali o tych, którzy wyprzedzili ich w drodze do wieczności.
Memento mori – pamiętaj, że umrzesz. Formuła wypowiadana jako pozdrowienie w niektórych zakonach ma przypominać o przemijaniu. I stawia nas wobec pytania – co jest dalej?
Ikona: Robert Janusz