Bywa, że mówiąc o kobietach używa się określenia płeć piękna, ale i słaba płeć. Czy jednak można określić tym drugim mianem kobiety walczące równie intensywnie jak mężczyźni podczas wojny, bohaterki złotego wieku, silne postaci, borykające się ze swoimi partnerami – dyktatorami? Nie sądzę. Uważam jednak, że sytuacja rodzi odpowiednie instynkty. Wyzwala, prowadzi do zwycięstwa, do celu.
Książka „Najpiękniejsze kobiety z obrazów” Małgorzaty Czyńskiej wzbudziła moje zainteresowanie, bo jak wspominałam już wiele razy, to życie pisze najpiękniejsze historie. Tym razem autorka przedstawia kobiety piękne w swojej naturze. Bez zbędnych retuszy, naturalne i zjawiskowe widziane oczyma artystów, którzy zainspirowani ich urodą postanowili zachować je na płótnie. Przedstawione są w tej książce, portrety malarzy. Pisząc portrety, mam na myśli ich psychologiczne ujęcie. Wskazanie na historię życia słynnych autorów obrazów, takich jak Salvador Dali, Tamara Łempicka, Amedeo Modigliani, Schiele, Goya, Leonardo da Vinci i wielu innych z pewnością pozwala szerzej, dobitniej interpretować namalowane przez nich obrazy. Dzięki treści zawartej w książce możemy zagłębić się w ich prywatne życie, poznać „muzy”, które sprzyjały wenie malarskiej.
I tu warto wspomnieć o emocjach przelewanych na płótno. Tak bardzo widoczne na wielu dziełach, nie brały się z powietrza. Bywało często, że muzy słynnych malarzy stawały się także ich kochankami. I chociaż nie zagrzewały miejsca przy swoich partnerach – artystach na długo, pozostawiały ślad pożądania, miłości, klasy na obrazach. Było tak chociażby w przypadku Picassa. Wielkie zainteresowanie wzbudza także postać samej Tamary Łempickiej. W jej obrazach „pożądanie jest namacalne”. Utwierdza w tym przekonaniu sama córka malarki, a co widoczne jest także w obiektywnej sugestii każdego z nas. Obraz „Piękna Rafaela” kipi namiętnością, ale i pięknem tytułowym. Nie da się jednak ukryć, że „Tamara pożądała tej kobiety”. Malarka, jak zaznacza Małgorzata Czyńska była dokładnie taka jak jej „muzy”. „Chłodna, egoistyczna, wyemancypowana, nawet rozwiązła”. Samą siebie przedstawiła w słynnym zielonym bugatti. Świadoma swojego piękna i zmysłu artystycznego lubiła być mylona z Gretą Garbo.
Świadoma swojego piękna
i zmysłu artystycznego…
Każdy z artystów, wykorzystywał swój malarski talent przy użyciu innych metod, barw, emocji. Każdy z nich miał swoją własną „muzę”, każdego z nich inspirowało coś innego. Malczewski oddawał na swoich obrazach uczucia do żony, kiedy wpatrzony w nią na obrazie „Autoportret z muzą trzymającą berło i serce”, oddawał się uczuciu miłości. Wpatrzony w nią bezgranicznie, kilka chwil później namalował znów autoportret z tą samą kobietą. Jednak każde z nich patrzyło w innym kierunku i wiadomym stał się fakt, że ich małżeństwo się kończy. Swoje późniejsze emocje i zauroczenia pozostawiał na płótnie, a jego muzą stała się Maria Balowa. Leonardo da Vinci w swojej muzie z portretu Mona Lisa widział „figlarkę”. Co tak naprawdę ich połączyło? Goya jako malarz i ulubieniec dworu i arystokracji nie przebierał w myślach przelewanych na obrazy. Obnażał na nich głupotę i rozpustę ówczesnych władz kościelnych, pokazywał czarownice, stręczycielki, prostytutki. wielokrotnie malował ofiary inkwizycji, więźniów. Kolejno malował księżne w których niejednokrotnie się podkochiwał.
„Najpiękniejsze kobiety z obrazów” Małgorzaty Czyńskiej to bardzo dobra literatura, w której autorka ujęła najważniejsze informacje z życiorysów malarzy, które to przełożyły się na powstanie najbardziej znanych nam dzisiaj dzieł sztuki. Podkreślę raz jeszcze, że poznanie tych faktów z życia artystów, a także kontekstów jakimi były poniekąd opisane historie pozujących im kobiet, pozwoliło na określenie motywacji powstających obrazów. Życie, które napisało te historie nakreślało także pędzlem obrazy, które dziś mamy możliwość podziwiać w muzeach, pałacach i prywatnych kolekcjach. To kolejna z serii prawdziwych historii. Mieliśmy okazję na VVENA.PL poznać „Dziewczyny z Powstania” czy „Żonę enkawudzisty” i wiele innych historii, na które spojrzeć można oczami kobiet lub poprzez pryzmat płci pięknej. Tę książkę gorąco polecam. W bardzo prosty, ale i ciekawy sposób pozwala Czytelnikowi zapoznać się z klasyką malarstwa, poprzez zapoznanie się nie tylko z obrazami pięknych kobiet, ale też ich historiami, historiami ich stwórców. Jedynym jej minusem jest okładka. Nie koniecznie zachęca do sięgnięcia po nią, a szkoda, bo warto.
Sylwia Grochala-Winnik
Fot: jedna z prób podczas Międzynarodowego Lata Baletowego w Lądku Zdroju 2014