Bilans podróży: 8 dni, 31 kierowców, 3800 km, 4 kraje (Polska, Niemcy, Czechy, Francja), miliony jednostek dobroci ludzkiej.
Po powrocie usiadłyśmy z herbatą pooglądać zdjęcia i dopadło nas ogromne rozczarowanie… Nie oddają tego co widziałyśmy! Ale są pamiątką, wystarczy. Pocztówki lądują na ścianę, żeby nieustannie przypominać o szaleństwie.
Kiedy poszłam do sklepu na zakupy, wyszłam prawie z niczym. Przecież wszystko mam, co mi jeszcze potrzeba? Idąc ulicą odruchowo patrzę na rejestracje samochodów sprawdzając skąd jadą, ten nawyk jeszcze na długą chwilę mi pozostanie. Jest zupełnie inaczej kiedy nie mam na plecach całego dobytku, czuję się jak ślimak bez domku. To dobrze, bo znaczy że mam gdzie spać i czeka na mnie dach nad głową z prysznicem.
Nie ma słów które mogłyby opisać naszą wdzięczność dla ludzi których spotkałyśmy, zabrakłoby ich też dla opisania przeżyć: radości, strachu, zmęczenia, zaskoczenia. Ja czuję, że znalazłam to, po co jechałam. Skompletowałam rozbitą całym rokiem pracy i zawrotnej prędkości zdarzeń duszę, załatałam pajęczynkę pęknięć na porcelanie serducha. Nie przeżyłam jednego momentu w którym nagle świat stał się lepszy, ale nawet na zdjęciach widzę, że w drodze powrotnej inaczej się uśmiecham. I tak jest najlepiej, kiedy serce zmienia się powoli w procesie. Kiedy ostatniej nocy stwierdzam, że jestem strasznie szczęśliwa, chociaż zmęczona i ledwo żywa.
Inga okazała się wspaniałą towarzyszką podróży, a to strasznie ważne na autostopie, bo tam kryzys złapie na pewno i wtedy potrzeba, żeby ktoś ciągnął dalej. Sytuacje mogą być po prostu beznadziejne, a nadzieja nie może umrzeć. Jednego można być pewnym, tam w końcu wyjdzie prawdziwy charakter człowieka i wszelkie maski opadną, bo nie będzie już sił na ich podtrzymywanie.
To przede wszystkim była podróż łamania stereotypów, jechałyśmy z ludźmi z którymi gdybyśmy wiedziały kim są nigdy byśmy nawet nie wsiadły, a którzy okazywali nam ogromną dobroć. Nauka na przyszłość – nie można traktować wszystkich grupowo. Dla mnie też cały trip rozpoczął w życiu ogromną lekcję nadziei i tego żeby nigdy, przenigdy się nie poddawać, bo a nuż za zakrętem trafi się niesamowita okazja! I oczywiście ogromna szkoła zaufania do Szefa, że nie zginiemy, że jeśli lilie polne są tak piękne i nic im nie brakuje to jak mogłoby zabraknąć czegokolwiek nam? Nie byłyśmy nigdy głodne, prawie zawsze czyste, ale przede wszystkim zdrowe! Miałyśmy gdzie spać i nie trzeba było się niczym martwić.
Polecam przepiękną, spaloną słońcem Francję, czyste jak spod igły Niemcy i zachwycającą Pragę (ale nie na autostop, bo się nie wydostaniecie stamtąd). I przede wszystkim AUTOSTOP! Całym sercem! Przekonajcie się jak niewiele wam potrzeba, jacy ludzie są dobrzy, poznajcie wiele różnych osobowości towarzysząc im przez chwilę w drodze do ich celów! Mam świadomość, że to nie podróż dla wszystkich, jest niewygodna, wymagająca, bardzo pierwotna. Prawdopodobnie osoby zamknięte w sobie nie będą się czuły tam dobrze, bo kierowcy zabierają często żeby nie zasnąć i w końcu wyłączyć radio i tu wkraczamy my z tasiemcowatymi opowieściami o studiach, przygodach, szaleństwie.
Można tam na pewno poznać siebie i swoje granice, swoje największe lęki (nasze w ciągu jednego tripu był zupełnie różne!), ale też zachwycić się tym co spotyka po drodze, zobaczyć inne miejsca i zrozumieć, że „Jeśli możesz sobie coś wymarzyć, możesz to zrobić” (Walt Disney). Nagle świat nie ma granic, wszystko można osiągnąć tylko potrzeba czasu (jakbyśmy miały ze 2 dni więcej byłby i Paryż!). Nie wraca się stamtąd takim samym człowiekiem.
POPRZEDNI ODCINEK…. …..KONTYNUACJA ZA TYDZIEŃ
Natalia Junik / vijolet.blogspot.com