Zaduszki Wokalne w Kłodzku – dla organizatorów i wiernej publiczności już dwunaste spotkanie z klimatem śpiewu i muzyki odnoszących się do nieoczywistej rzeczywistości, ze świadomością której żyjemy z dnia na dzień, choć na co dzień nie myślimy o tym. Każdy rok dzieła, jakie tworzą Agata Bilińska i Roho Konar, czyli animatorzy (anima… nomen-omen) przynosi niespodziewane doznania i wprawdzie mogłoby się zdawać, że paleta możliwości nie jest nieograniczona, to jednak nadal nie widać jej limitu.
Dla piszącego tego słowa szóste, tegoroczne Zaduszki Wokalne w Kłodzku – jak co roku – to dwa impulsy. Jeden, pierwszy, jedyny w sobie – intensywny, esencjonalny, intro całego wydarzenia. Myślę tu o minirecitalu duetu Agata & Roho. Objawiają każdym swoim występem pokłady energii zagnieżdżonej w brzmieniu gitary Roho i wokalu Agaty, które splecione w jedno emanują witalnością. Oboje subtelnie odsłaniają dar artystycznej, ale też osobistej, synergii serc i myśli. Dzielą się nią, jakby zapraszając do udziału w tej metaartystycznej harmonii. Jednocześnie ujawniają nie tylko to, co ich wnosi ponad płaszczyznę twórczości muzycznej, ale i wyznają to, ku czemu podążają wspinając się po stopniach kreowania przeżyć, wręcz doznań wywoływanych tym, co śpiewając i grając oddają publiczności. Słuchacze mogą w trakcie ich koncertów – tak też było i tym razem – poczuć coś, co przypomina wejście do nieznanego wcześniej miejsca, w którym trwają niemieszczące się w słowach fenomeny. Ich światło, ich ciepło, ich immanentny smak i (może) eschatologiczny horyzont.
Agata i Roho podarowali nam na wejściu trzy cudownie brzmiące kompozycje. Pierwszy to mantra „Aad gureh nameh”, drugi to utwór „Both sides now” Joni Mitchell, zaś trzeci „Chcę widzieć Cię” – piosenka zespołu Fisheclectic. Wszystkie autorsko aranżowane i zagrane przez Roho oraz wyśpiewane przez Agatę.
Drugi impuls, łagodniejszy przez rozciągnięcie w czasie i licznie piosenek. To recital Mietka Szcześniaka i formacji „Projekt Nierówni” oparty o teksty księdza poety Jana Twardowskiego. Artysta i towarzyszący mu instrumentaliści przez prawie dwie godziny rozsnuli po sali koncertowej Kłodzkiego Ośrodka Kultury aromat metafizyki. Sam wokalista nie taił, że warstwę muzyczną prezentowanej odsłony kreuje Paulinho Garcia – brazylijski kompozytor i instrumentalista, który był jednym z akompaniujących Szcześniakowi artystów. Sklejenie tekstów Księdza Jana z melodyką południowoamerykańską – to istne mistrzostwo! Przeplatanie kolejnych piosenek krótkimi, ale sytymi treściowo wypowiedziami, tworzyło konsekwentną narrację. Wyobraźnią przenoszeni byliśmy w dziedziny wrażliwości na to, co jest domeną duszy, ale i na to, co stanowi oś ciała, a przecież obie sfery są w człowieku jednością. I o tej właśnie jedności wewnętrznej i jedności ze Stwórcą opowiadał, a przede wszystkim śpiewał Mietek Szcześniak. Nie sposób było nie zasłuchać się w każdy z kolejno wykonywanych miniaturowych i wielkich zarazem dzieł wokalno-instrumentalnych. Należy zaznaczyć, że koncert był oparty o zawartość wydanej w 2016 r. płyty pt. „Nierówni” z utworami na kanwie tekstów księdza poety Jana Twardowskiego. Jak mówił sam Mietek Szcześniak, każda z piosenek ma dawać ciepłą nadzieję i afirmować prostoduszność. Bez cienia wątpliwości osobowość sceniczna artysty jest adekwatna do takiego właśnie pogodnego i optymistycznego przesłania.
Wiersz Księdza Jana, w którym refrenicznie przewija się fraza „Serce to jeszcze za mało żeby kochać” była – w moim odczuciu – apogeum i jednocześnie epicentrum tegorocznych Zaduszek Wokalnych. Nie mogłem rejestrować koncertu w jego części koncertu, więc dołączam klip znaleziony w sieci. Niech będzie namiastką ilustracji tego, co poczułem, słuchając piosenki.
Nie można chyba bardziej oddać słowami (perfekcyjnie otulonymi muzyką) istoty miłości. Miłości jaka jest wrażliwą struną biografii każdego człowieka, ale też nicią pozwalającą dotrzeć jednemu człowiekowi do drugiego, a każdemu z ludzi i nam wspólnie – do Boga. Recital Mietka Szcześniaka, podarowany w ramach 12. Zaduszek Wokalnych spełnił rolę katalizującą świadomość sensu życia, które zaczyna się tu i teraz…
Krzysztof Kotowicz