Podczas koncertu „Osiecka po męsku” w Toruniu usłyszymy odważne wersje nie tylko wielkich przebojów, ale też piosenek mniej znanych.
Marcin Januszkiewicz jako aktor rozumie, że słowa zwykle są „o czymś”, jednak nie ulega terrorowi jedynej słusznej interpretacji i bawi się tekstem. Jest też muzykiem, więc swobodnie żongluje wokalnymi konwencjami, nagina nieśmiertelne frazy. Traktuje głos jako instrument, wspomagany akompaniamentem kolegów z zespołu.
Piosenki Agnieszki Osieckiej przepuszczone przez pryzmat męskiej wrażliwości są zaskakujące i świeże. Aktor rozpoczyna recital wielkim przebojem Maryli Rodowicz „Niech żyje bal” i przez kilka utworów utrzymuje publiczność w nastroju pełnym radości, optymizmu, czy nawet żartu muzycznego, by niespodziewanie wpleść do piosenki zaskakujące motywy, takie jak „Riders on the storm”. Nowatorskie podejście do utworów takich jak „Deszcze niespokojne” pozwala odkryć ich drugie dno i odczytać je na nowo. W połowie koncertu żart powoli przygasa, a atmosfera skłania się w nieco inną, bardziej refleksyjną stronę. Zaczynając od „Kołysanki dla okruszka” Marcin Januszkiewicz wkracza w tematy poważne, coraz oszczędniej grając narracją i formą. Artysta przywołuje między utworami wspomnienia i nawiązuje do wydarzeń bieżących, sprawiając, że utwory wybrzmiewają jako wciąż aktualne. Zamykające koncert „Wariatka tańczy” czy „Nim wstanie dzień” zostawiają publiczność z pytaniem o podstawowe wartości, jakim są wzajemny szacunek i tolerancja.