Czasem ktoś jest zmęczony po nieprzespanej nocy z jakichś tam życiowo uzasadnionych powodów. Urzędnik, o którym mowa mógłby mieć taki powód. Ktoś szepnął, że w nocy poprzedzającej wspomniane czynności służbowe, widziany był w jedynym miejskim hoteliku z pewną urodziwą nieznajomą. Co się działo za drzwiami hotelowego pokoju nikt nie wie. Można się tylko domyślać, że wierszy nie pisali, a i wyłącznie nie słuchali muzyki, która nie dość głośno przesączała się przez drzwi pokoju na korytarz.
Prolog
Na nieobrachowanym piętrze starej kamienicy, w mieście, którego nazwy i ja nie pamiętam, mieszkała stara kobieta. W kwaterunku zapewne już dawno wykreślono ją ze spisu mieszkańców, toteż nikt nie znał jej imienia i nazwiska.
Podobno komuś w administracji, w związku z pogłoską, jaką dawało się gdzieniegdzie usłyszeć na mieście, iż w owej kamienicy znajduje się mieszkanie widmo, przyszło do głowy uaktualnić numerację lokali, ale o dziwo wszystkie numery szły jak po sznurku, piętrami jedno za drugim, a lokatorzy był znani i prawidłowo zanotowani w miejskiej kartotece. Powiedzmy, że nie tylko tam, bowiem każdy z nich posiadał co najmniej kilka takich kartotek w rozmaitych urzędach tak zwanego – pożytku publicznego. Wiadomo jednak, że człowiek bywa omylny i wcale nie jest takie pewne, że urzędnik dokonujący lokatorskich obrachunków nie pomylił się. Różnie z tym bywa. Czasem ktoś jest zmęczony po nieprzespanej nocy z jakichś tam życiowo uzasadnionych powodów. Urzędnik, o którym mowa mógłby mieć taki powód. Ktoś szepnął, że w nocy poprzedzającej wspomniane czynności służbowe, widziany był w jedynym miejskim hoteliku z pewną urodziwą nieznajomą. Co się działo za drzwiami hotelowego pokoju nikt nie wie.
Można się tylko domyślać, że wierszy nie pisali, a i wyłącznie nie słuchali muzyki, która nie dość głośno przesączała się przez drzwi pokoju na korytarz. Nieważne. Fakt, że kiedy urzędnik, wytarmoszony, w stanie wskazującym na spożycie napojów wysokoprocentowych i de facto zużyty pod wieloma innymi względami powrócił nad ranem do domu, żona, która właściwie wcale ślubną jego żoną nie była, zrobiła mu karczemną awanturę, wystawiając po chwili za drzwi mieszkania opuchniętą, niedbale zamkniętą walizkę wraz z nim samym. Cóż biedaczyna miał począć, gdzie się podziać? Do hotelu wstyd było wracać, więc poszedł do urzędu. Zresztą już świtało. Naczelnik, który zawsze przychodził dwie godziny przed czasem, przywitał go z sympatycznym uśmiechem, poczytując mu to wczesne pojawienie się w pracy jako wyraz sumienności, a może i nadgorliwości? Do takiego osądu nie pasowała tylko ta niedomknięta walizka z wystającą skarpetką i nieświeży wygląd pracownika. Zresztą, co go to obchodziło? Nie miał zwyczaju wtrącać się w sprawy osobiste załogi. Ważne było, że pojawił się w pracy i to – przed czasem.
Właściwie taka postawa uzasadniała nawet przyznanie premii okolicznościowej. Szkoda tylko, że ta forma nagradzania pracowników za szczególne zasługi, czas jakiś temu została zaniechana przy cichej aprobacie rajców miejskich.
c.d.n.
Krzysztof Abrahamowicz
Ikona: Krzysztof Abrahamowicz – „Za plecami” – linoryt (zdjęcie archiwalne)