Sposobem na budowanie przyszłości jest kreatywność. Wystarczy się jednakże rozejrzeć wokół w swoim mieście czy swojej wsi lub osiedlu czy sołectwie, aby przekonać się, że zdecydowanie łatwiej natrafić na odtwórczość, na powielanie gotowych schematów. >> Koszula bliższa ciału << – mówi się w odniesieniu do różnych dziedzin życia. Tak samo powinno być w odniesieniu do życia lokalnych społeczności. Lokalne samorządy powinny nie tylko zauważać, ale hołubić osoby kreatywne. Czy tak jest?
Kilkadziesiąt przejrzanych przeze mnie oficjalnych witryn internetowych gmin, a więc najbliższych każdemu z nas struktur organizujących życie publiczne, przez wyniki ich wyszukiwarek sygnalizują niemal zerowe zainteresowanie samorządów zjawiskiem kreatywności. Także przeglądanie zasobów sieciowych wg nazw miast połączonych ze słowem „kreatywność” daje mierne rezultaty. Czy z takiego obrazu można wyciągnąć wniosek, że osoby lub środowiska kreatywne są abstrakcją? Z całą pewnością nie.
Natomiast z taką samą dozą pewności można stwierdzić, iż ludzie i zespoły kreatywne nie są zauważane, przez to są niedoceniane, a jeśli już to częstokroć traktowane przez wójta czy burmistrza jako tło lub element mozaiki tej czy innej gminy. Za przyczyny tej, ponurej w gruncie rzeczy, rzeczywistości należy uznać szablonowość działania administracji publicznej. Poniekąd wynika to z przepisów, które nakazują wszystko wybierać w oparciu o kryterium najniższej ceny, podczas to, co wartościowe wcale nie musi być drogie, ale nie bywa najtańsze. Reguła rzekomej konkurencyjności spycha faktycznie twórcze projekty i działa na korzyść tańszych, bo powielanych wielokrotnie rozwiązań. Jeśli jeszcze do tego dodać rozmaite pozaformalne indukcje procesów decyzyjnych w urzędach, autentycznie unikalne, wyjątkowe i odkrywcze działania są po prostu pomijane. Jakże często zamiast ryzyka sięgnięcia po nowe rozwiązania, po niezwykłe inicjatywy, po nadzwyczajne osobowości, werdykt ostateczny brzmi >> zawsze tak było, to po co coś zmieniać. <<
Ten mechanizm paraliżujący, zamrażający kreatywność już na poziomie miejsca zamieszkania znają wszyscy twórcy, z jakimi ostatnio wiele rozmawiam. Przyznam otwarcie, że nie byłem zaskoczony raczej szarym obrazem, jaki malowały przede mną osoby, które mają w swoim osobistym dorobku nie jedną myśl i rzecz świadczącą o ich twórczym usposobieniu. Nie oznacza to jednak przejścia do porządku dziennego nad stanem spraw, widzianym przez osoby kreatywne. Prawie miesiąc temu brałem udział w wieczorze poezji niderlandzkiej. Poza inspiracjami natury duchowej, zafrapowało mnie jeszcze coś. Wśród poetów prezentujących swoją twórczość, dwoje było tzw. „poetami miejskimi”. Dopytałem później na czym to polega i okazało się, że miasta w Holandii zatrudniają kadencyjnie osoby piszące, aby właśnie poprzez poezję wyrażać to, co integruje społeczność lokalną lub niepokoi ją. Jak się okazuje ludzie bardzo potrzebują tychże twórców, aby kondensowali uczucia tysięcy mieszkańców w codziennych i niecodziennych sprawach ich miast. Z jednego z tych wierszy zapamiętałem taką oto frazę: >> To my jesteśmy każdym, do którego należy Miasto i tracimy wiele, ale nie twarz. <<
Poprzez Portal VVENA.PL zapraszam do współpracy, do zabrania głosu, do formułowania swoich pomysłów, do ich ogłaszania. To jest metoda do poruszenia skostniałego, zamarzniętego otoczenia. Tego, które jest najbliżej.
Krzysztof Kotowicz