Co ma wspólnego sielankowy „Zmierzch z moich stron” z „Cykutą”, czyli rozważaniem greckiego filozofa? Pewnie niewiele. Może tylko tyle, że człowiek z odrobiną wyobraźni w rodzimym pejzażu bez większego problemu doszuka się szaleju rosnącego to tu, to tam. Zresztą nie o to chodzi, a o etykę, uczciwość ogólnoludzką, ale i warsztatową, jeśli rozważanie zaczęliśmy od obrazu.
Jednym z zasadniczych praw człowieka – obywatela współczesnego i cywilizowanego świata jest prawo do poglądów i wolność słowa. Obserwując to wszystko z perspektywy mrówki widzę, że tym współczesnym rozwiniętym światem rządzi ekonomia. Znienawidzony przeszły system, który niezaprzeczalnie miał swoje istotne wady, choćby jawną i bezpośrednią podległość obcemu mocarstwu oraz brak poszanowania praw ekonomicznych, z czym zresztą moje pokolenie walczyło w sposób jaki kto mógł, jeden udziałem w manifestacji, drugi gazetką, a trzeci ledwo kijem lub witką brzozową. Mniejsza o to. Czas weteranów przygasał, ale wartości etyczne jakby też bladły i traciły swój wymiar i kształt. Myślę, że szkoda. I w sumie serdecznie mi żal zarówno Sokratesa, twórcy podstaw filozofii zaczynającej się właśnie etyką i Boga samego w żywej ludzkiej postaci, bowiem poświęcili swe życie w celu zakorzenienia i utrwalenia głoszonych przez siebie idei, których celem było uszczęśliwienie ludzkości. Żal mi również naszego papieża – Jana Pawła II, którego zarówno tak mocno kochaliśmy, jak i nie rozumieliśmy często w istotnych przesłaniach. Wypowiedział on kiedyś zdanie mocno szokujące współczesny rozwinięty ekonomicznie świat, do którego tęskniliśmy: Budując nowy ład w Polsce pamiętajcie, że nie wszystko, co było w poprzednim systemie było złe i nie wszystko, z czym spotkacie się w nowym, będzie dobre dla was i dla tej Ziemi (cytat z pamięci).
Wracając do obrazu z zachodzącym słońcem, prześwitującym przez malownicze chmury, zwiastującym zmierzch, patrząc na niego, zasypiamy z oczywistą świadomością, że po nocy zawsze nadchodzi świt, choć nie dla każdego. Nadzieja jednak, nazywana często przez pragmatyków matką głupców, przecież i tak zasypia ostatnia.
Cykuta
(czyli rozważania greckiego filozofa)
Widzę, że nie bez powodu mówi się u nas o kimś,
że udaje Greka.
Choć z drugiej strony, przykazanie, ETYKA,
nakazuje szanować drugiego – każdego człowieka,
widząc w nim obraz Boga.
A jeśli ten, przez samo-uszanowanie nie szanuje innych?
To jeśli przez taki szacunek, dajmy na to, coś się stanie?
To zapytasz o etykę?
Nie. O to – kto jest winny.
Grek nigdy nie był dobrym marynarzem, chyba, że się mylę.
Nie Grek odkrył przylądek Horn, brzegi Ameryki, Antyle.
Grek pasał tragos i kozy na skalistych wysepkach egejskiej sadzawki.
Starożytnym bogom budował świątynie, z marmuru wykuwał pomniki.
Na bazie stawiał kolumnę i na zasadzie huśtawki tworzył zręby filos.
I tyle.
Sokrates twierdził, wypasając kozy,
że praktycy winni utrzymywać fantastów i leni,
gdyż taki układ gwarancją rozwoju.
Że wolna myśl od spraw przyziemnych, cokolwiek może odmienić.*
I aż – tyle.
A Chrystus…?
*Metaforyczne nieco, odniesienie do wywodu Sokratesa, w jego procesie, w którym głównym zarzutem było oskarżenie o psucie młodzieży. Jaki ostatecznie wyrok zapadł? – wiemy. Wiemy również, że mógł być inny, ale filozof nie pozostawił sędziom wyboru.
11042009
Krzysztof Abrahamowicz
Ikona: Krzysztof Abrahamowicz – „Zmierzch z moich stron” – olej na płótnie