O Mieczysławie Krombachu mówią i piszą, że nie rozstaje się ze swoim aparatem fotograficznym. Coś w tym jest, bo dotąd – właściwie do wydarzenia, o jakim mowa niżej – nie widziałem Pana Mieczysława inaczej bez oka przy wizjerze słynnego już „nikona”.
Jest coś w fotografiach Mieczysława Krombacha, co sprawia, że oglądając je odzyskujemy niejako te mgnienia czasu, które wprawdzie nieodwołalnie minęły, ale jakby otrzymują drugie życie i możemy je zgłębiać, ich doświadczać i przyjmować ich treść tak długo, jak jest nam to potrzebne. Nie można też nie napisać / nie powiedzieć o pewnym szczególnym aspekcie tych zdjęć, a ja mam ku temu nie mniej szczególny powód, o którym po części wspomniałem na moim blogu tuż po wernisażu wystawy fotogramów Mieczysława Krombacha, jaki – zgodnie z zapowiedzią VVENA.PL – miał miejsce w kłodzkiej galerii „pARTer” 8 czerwca 2018 r.
Nie mogłem być dłużej na tym bardzo miłym spotkaniu, ale nawet przez tych kilkadziesiąt minut zorientowałem się co do jednej istotnej kwestii. Pomocne mi w tym było w zasadzie jedno zdjęcie. Pomiędzy eksponowanymi fotogramami, z których każdy mógłby się stać odrębnym wątkiem niniejszej refleksji, zobaczyłem jedno ujęcie. Widać na nim Agatę Bilińską, której występy – tak się składa – Pan Mieczysław i ja nie tylko podziwiamy, ale także relacjonujemy robiąc fotoreportaże. Obaj widzimy co pewien czas tę samą osobę i zupełnie inaczej wyglądają nasze zdjęcia. O fotografiach Mieczysława Krombacha można stwierdzić, że są poezją. Oczywistym jest, że udostępniona w Kłodzkim Centrum Kultury wystawa jest wąskim wycinkiem zbioru prac będących dziełem Pana Mieczysława. Nie zdążyłem poszukać klucza doboru prezentowanych obrazów. Tylko na podstawie pamięci o tym, ile wydarzeń relacjonowaliśmy obaj, mogę się śmiało domyślać, iż zbiór jest znacznie bogatszy. Ze względu na digitalny charakter wielu z nich, być może nie wszystkie trafią na światło dzienne. Być może wystawy w realu, jakich mogłoby być jeszcze sporo, można byłoby zastąpić wirtualnym spacerem po kolekcji zdjęć wybitnego kłodczanina.
Z całą pewnością można podsumować tę notkę nader ważną konstatacją. Mieczysław Krombach uprawia nie tylko poezję fotografii, ale też fotografuje poezję życia. Jest nadzwyczaj wrażliwy na to, co u innych ludzi jest najcenniejsze, najpiękniejsze i najbardziej widoczne. Ujmując ich wizerunek tworzy wersy ich biografii – nawet, gdy o tym nie wiedzą… W czasie wernisażu, Pan Mieczysław nie czuł się do końca naturalnie, gdy – dokładnie odwrotnie, niż zwykle – był w centrum uwagi i na nim skupiały się obiektywy. W pewnej chwili wskazał spojrzeniem inny punkt i powiedział „to będzie zdjęcie…”
Krzysztof Kotowicz